poniedziałek, 7 września 2015

Lato , lato , lato ciągle ty....

Witajcie,
jak miło...zajrzeć w końcu w samą siebie , podzielić się z Wami , i nareszcie pobyć u Was.
Miło....
pierwsza  niedziela od kiedy pamiętam szlafrokowa i szurana , czyli w kapciach ,w stanie błogości , nieśpieszności , leniuchowatości.
Przyznaję,wymęczyły mnie okrutnie wczorajsze szaleństwo na 23 Targach ZIELEŃ TO ŻYCIE.
Ale o tym następnym razem.
Pierwszeństwo maja czasy bardziej odległe , bom przepadła na miesięcy parę.
   

Lato minęło jak jeden dzień.
Jakie było?
 Przede wszystkim pełne pracy, przygód , ciągłych  gości , zawirowań , nowych  miejsc , ludzi, charakterów przyzwyczajeń i emocji.
Ciepłe lato , wietrzne , pachnące , rozgwieżdżone i grające.
Melodyjne okrzyki żurawi przywołujące z kubkiem porannej kawy na taras to niewątpliwie było rytualne  i częste zaproszenie na cudowny balet  wystawiany pośród oddalonych łanów dzikich traw zroszonych jeszcze nocą .
Ukradkowe spacery w szlafroku  bladym świtem pośród łanów rozgrzanych latem zbóż , śpiewających ptaków i uśpionych jeszcze mieszkańców  to prawdziwa dawka endorfiny na cały dzień.

 Wieczorami zdawałoby się nieustannie  rozbrzmiewające koncerty cykad  dźwięczące nawet w kubku zimnej lemoniady. Trzepot skrzydeł oszalałych nietoperzy i rechot żab uradowanych każdą kroplą wody skradzioną z rabat  podlewanej Maciejki.
Smak soczystych pomidorów , chrupiącej marchewki, pachnącego kopru .Radości z małych rzeczy , cudów odkrytych w zapuszczonym  warzywniaku .

marcheweczki okrąglutka paris markt i bordowa purple

fasolnik chiński -pierwsze strąki -zaskoczenie .

Upalnych sierpniowych  dni zawieszonych  z książką w hamaku przeszywanych dziwnym  marazmem i  pełne litościwych  spojrzeń skierowanych w niebo w poszukiwaniu oczywistości  tego lata –deszczu.
Cudowne lato ,a i bezlitosne jednocześnie. Pełne żalu  , litości i nadziei.
W Atelier stale na baczność z wyczulonym spojrzeniem , z zapytaniem – komu wody?
 Komu cienia?
Ciągła troska i współczucie to nieodzowni towarzysze tego lata.
Daliśmy radę , kosztem własnego ogrodu ,na podlewanie którego nie starczało już ni sił ni czasu .
Oj....tak właśnie było.
W jednej dłoni lanca , w drugiej coś dla równowagi , w uszach czule śpiewający Sting , bose stopy drepczące w strugach wody wyciekającej z doniczek. Kotka  wieczna towarzyszka oburzona faktem wieczornych pryszniców w Ateleir.
Mimo wszystko było cudownie.
A pośród tych wszystkich zwyczajności już w moim życiu  wydarzyło się coś nowego , świeżego.
Dostałam pod opiekę nowe miejsce ,  które otulam zielenią , o które dbam.
Podczas pierwszych odwiedzin byłam przerażona .
Przerażona wielkością przestrzeni , którą trzeba by uporządkować.
Jak się okazuje podstawa udanej pracy jest właściwa współpraca. Odpowiedni ludzie na odpowiednim miejscu .
W przeciągu kilku wizyt i pracy całej ekipy udało nam się dokonać rzeczy zdaje się niemożliwych.
Powstaje klimatyczne urokliwe miejsce, siedlisko , azyl …sama nie wiem …najzwyczajniej miejsce, w którym chce się być.
Niewątpliwie  piękne miejsca  to ludzie , którzy tam żyją.
 Czy piękni  duchowo ? 
Inni zapewne , a  inności trzeba się nauczyć , poznać , przyzwyczaić, oswoić.  Nie oceniać , a zaakceptować. Najważniejszy chyba jest fakt , że  podobnie odczuwamy , że nasze wizje ,co do  „stworzenia” przestrzeni mamy bardzo  podobne. To bardzo ułatwia współpracę. 
Och , tak do końca  słodko nie jest .
 Nie obyło się bez sprzeczek , szału uniesień , przemówień , histerycznego śmiechu , płaczu ze zwykłej bezsilności ,wzruszenia i łez radości.
Ale uwierzcie mi , kiedy na Twoich oczach z totalnego chaosu rodzi się oaza spokoju dla oczu , serca wszelkich zmysłów , nic , naprawdę nic nie daje większej satysfakcji .Serce trzepoce ze szczęścia, to tak jak przy narodzinach dziecka. Miejsce zaczyna żyć swoim życiem , a ja razem z nim.
Kiedy pomyślę sobie jak piękna za …dzieści lat będzie lipowa aleja , która powstała wzdłuż drogi wjazdowej do siedliska, na powitanie gości. Czy zdążę ją zobaczyć .Może jako starowinka znajdę schronienie pod koronami lip przed tak upalnym słońcem jak tego lata. Czy dam radę objąć brzozy, przepiękne Doorenbosy zasadzone szpalerami , osłaniające całe siedlisko przed  „ nieswoimi spojrzeniami " ?
Hmmm…to właśnie długowieczne drzewa mają w sobie siłę .W swoich koronach archiwizują historię domu , mieszkańców, gości , uczt , chwil szczęścia i słabości. Cieszę się, że znalazły tam swoje miejsce.
Jak to przeżyć, kiedy kiedyś przyjdzie pora się rozstać ,kiedy finalnie dopniemy wszystko na ostatni guzik? 
Nie wiem.
Przed nami jeszcze ogrom prac  , ale mimo wszystko  myślę o tym .Nie powinnam tak wiązać się emocjonalnie z nie swoimi  przestrzeniami. Ale tak już jest bynajmniej ze mną. Kiedy posadzę jakąś roślinę swoją ręką  to jak z dzieckiem , troskam się jak rośnie, czy przetrwało burzę, suszę, zimę .      Czy jej sarny nie obgryzą, ludzie nie zniszczą, czy właściwie pielęgnują. Czy zostaną w tych samych rękach , czy jeszcze je zobaczę?
W trakcie prac  , tworzenia skarp i nasypów w zwałach ziemi znalazłam starą  podkowę i kamień w kształcie serca …to dobra wróżba dla tego miejsca i może dla mnie. To dobry znak. W każdym razie dało mi to dawkę pozytywnej energii i wiary ,w to co   życiu  robię.

  i kilka zdjęć przed rewolucją , w trakcie demolki i ciągłych prac.

wjazd do siedliska


chwasty po pas

i te wieeelkie przstrzenie

kształtujemy nasypy

sztuczny nasyp -skarpa wzdł.drogi wjazdowej do siedliska-50m


koparka zdecydowanie ułatwia życie-ręcznie trwałoby ro miesiącami


wyładunek lip (120kg) z tira , brzóz,dereni i pęcherznic

sadzimy  4m.lipy

nie tylko pokazywałam palcem co i gdzie
ostatnie przymiarki skarpy z trawami i bylinami

rozkołysane na wietrze

lipowa aleja 50m

"zielony płot"-doorenbos,dereń elengantissima, -30

"zielony płot"-druga strona 40 m

dworek przed nasadzeniami

 w trakcie

w oczekiwaniu na mniej piekące dni
Pracy jeszcze ogrom.
Ale najgorsze za nami.
Początki zawsze bywają trudne , teraz pójdzie jak z płatka.
A w Atelier ?
Powolutku zaczynamy sezon jesienny. Zjeżdżają wszelkie cebulowe kwiaty oczywiście na jesienne nasadzenia , co by już w kolejnym sezonie wczesna wiosną oczy cieszyć.
Berberysy ,derenie , winobluszcze powolutku zmieniają kolory swoich szat . 
Dojrzewają owoce na kalinach . Pełne dostojności kwiatostany hortensji bukietowych bujają się na wietrze.
Cieszymy się z każdego dnia.
 Niebawem odkryje więcej.
Tyle jest ciekawych  roślin , które chciałabym Wam pokazać.
I opowiedzieć , co mnie urzekło na tegorocznych targach Zieleń To Życie.
Emocje obudzone, a jakże.
Z wielkim entuzjazmem mam nadzieję będę ponownie spędzała z Wami  już dłuższe wieczory .
Dopiero zmierzch zagania mnie do domu , cisza zachęca do pisania i wspominania minionych dni .
Zatem do zobaczenia ...niebawem.
Kate.
Mam nadzieję, że powrócicie  w moje progi.




INFORMACJA

Statystyka

Obserwatorzy