środa, 24 grudnia 2014

Świątecznie

Przedświąteczny czas bywa dla mnie kapryśny nastrojowo.
Rozmyślam i śmieje się , to  płaczę za chwilę.
I wspominam i tęsknię  .
Kłębek myśli.
Dziś jednak wspaniały dzień, wyjątkowy wieczór.
Czekam...
Czekam na bliskich .
Wigilia ...mmmm.
Nie wyobrażam sobie , bym mogłam być teraz gdzie indziej.
Sianko pachnie, na nim opłatek i czekamy na PIERWSZĄ GWIAZDKĘ.

 Kochani ...
dziękuję Wam za wspólne bycie , za nasze wspaniałe spotkania , miłe słowa.
Wdzięczna jestem , za Waszą obecność.
Życzę Wam wymarzonych Świat , czasu dla siebie , bliskich i potrzebujących.
Wszystkiego Dobrego.
Kate.

środa, 19 listopada 2014

I przyszła pora....

...która rozkłada mnie na łopatki.
Litości.
Potrzebuję pomocy .
Jak poradzić sobie z poczuciem ogromnej bezczynności?.
Raz mnie nosi , a drugi powala .
Sama nie wiem , co musi się wydarzyć, żeby wyrwać mnie ze stanu, który ogarnął mnie od tygodnia.
Wstać z łóżka ?
Ubrać się ?
Dzieci ?
Dom?
Papierologia ?
I co dalej, co jeszcze?
Nie.....
To zupełnie mnie nie mobilizuje, do niczego , konstruktywnego bynajmniej.
Popadłam w dziwną  pułapkę.
To oczywiste , że na zewnątrz (w ogrodzie i Atelier) niewiele jest pracy , praktycznie wykonałam już wszystkie możliwe czynności , przygotowując rośliny do zimy.
Taras sprzątnięty , donice pochowane.
W ogrodzie bulwy, cebule wybrane, chore liście uprzątnięte.
Jesienne zmiany i nasadzenia mam już za sobą.
Kiedy to było?
Tegoroczna jesień trwa tak długo , że już w zasadzie  tego nie pamiętam.
Atelier także wchodzi w okres spoczynku.
Ostatnie jesienne zamówienia zrealizowane , rośliny , które pozostały są już zadołowane,  zakopcowane.


w głębi abiela- pączki kwiatowe utrzymała do dziś,ciągle kolorowa

na daglezję zawiesimy suszone jabłka (świąteczny prezent dla ptaków)

warstwy ziemi ,świerkowych gałęzi i słomy

różane kopce

i zawilec przetrwał

głogownik -nadal błyszczy

itea ametykańskajest w świetnej formie-inne już dawno pogubiły liście


Czekamy na mrozy .
Kiedy tylko mocniej przyciśnie ,słomiane snopki pójdą w ruch.
Puki co , jest zbyt ciepło , nie chcę , by się zaparzyły.
Różaneczniki i azalie będą wymagały szczególnej troski.Muszę je osłonić od mroźnych wiatrów płynących ze szczerego pola  i oczywiście przed zimowymi promieniami słońca.
Jesień nadal jest sucha i uboga w opady deszczu , więc pilnuje , by dostarczać im i nie tylko, wszystkim roślinom zimozielonym potrzebnych ilości wody .
W okresie zimowym wykańcza je zazwyczaj niedobór wody czyli susza fizjologiczna , spowodowana także niewłaściwym stosowaniem nawozów, a co za tym idzie zasoleniem gleby i ograniczeniem możliwości pobierania z niej wody.
Niechaj piją, piją , bo jak mroźna i długa będzie zima , nie wiadomo.
Przyznam , że kopanie i dołowanie donic doprowadzało mnie do szału.
Ciężko było-fizycznie.
Ale po kilku dniach odpoczynku i regeneracji sił mogłabym powtórzyć całą akcję, byle tylko mieć czynne zajęcie.
Teraz muszę wziąć się za siebie i sama przygotować się do nadejścia zimy.
Tak brakuje mi kolorów i blasku rozświetlonego nieba.
Natura ludzka dziwna jest , skomplikowana.
Kiedy grzało słońce i świeciło marudziłam.
Przy końcówce sezonu byłam już chyba zmęczona , bo wszystko zaczynało mnie irytować .
Wyjątkowość roślin, urokliwość, oryginalność.?
Wszystkie wydawały się być takie same, pospolite i zwyczajne.
Żadne ochy i achy.
Potem, przy okazji nostalgicznych dni Wszystkich Świętych i kolorowych polach chryzantem jakie zjechały do Atelier , trochę się ożywiłam.
Taki  nietypowy zapach unosił się pośród donic z kwiatami. Zapach miodu , słodyczy , przełąmany nutą dziwnych piwnicznych i korzennych aromatów.
Nigdy wcześniej się nad tym nie skupiłam , może dlatego , że nie otaczały mnie takie ilości chryzantem.
Noce było mroźne(-7 stopni) , więc tymczasowo zbudowany tunel  uratował nam kwiaty .
Pozostałe drzewka , krzewy , pnącza , róże , które nie były jeszcze zadołowane chowaliśmy za ścianą zbudowaną ze słomianych snopków.
Kwiaty floksa i zawilca przetrzymały do dzisiaj ,a forsycja Kumson zwariowała i zakwitła .
To były świetne dni .
Pełne słońca.
W wolnej chwila uwalałam się na snopki siana i cieszyłam lico ciepłem promieni słonecznych , kolorami i zapachem kwiatów.
U nas kojarzą się niezbyt radośnie , bo przypięto im miano nagrobnych kwiatów, a w innych kulturach są naturalnym symbolem szczęścia i długowieczności.
 I mnie wyjątkowo dużo sprawiały szczęścia.







Niestety , dni pełne kolorów mamy już za sobą.
Za oknem szaruga .
Mimo to wlekę się do ogrodu , by choć popatrzeć na to , co zostało i czeka wraz ze mną na  nowy sezon.
Z nieba sypie delikatne płatki śniegu , które po chwili topnieją .
Jest mokro , buro i ponuro.
Powinnam się wziąć za projekty .
Natchnienia i właściwego filingu brak.
Zazwyczaj jedynym ratunkiem , jak to u kobiety każdej chyba bywa , jest wyprawa na zakupy.
Oj tak.
Będą nietypowe.
Kolorowe kredki , pastele , cienkopisy . Nowa gumka i ołówek .
Mmmmm....uwielbiam ich zapach .Dobre kredki pachną drzewem.
Wspomnienie z dzieciństwa, kiedy znajdowałam je po choinką.
Choć kilka wielkich pudełek po czekoladkach upchane jest po brzegi wszystkim , co kolor z siebie daje , kupno nowych zawsze dale mi tyyyyle satysfakcji.
Jak z dzieckiem.
Tak cieszy mnie posiadanie nowych , że  od razu siadam do rysowania.
Pomarudziłam , pomarudziłam.
Chyba trochę mi lżej.
Pora już chyba zwlec się z łóżka i zaplanować sobie dzień.
Oby zima minęła szybko i przyjemnie.
Wam i sobie tego życzę.
pozdrawiam serdecznie
Kate.


niedziela, 21 września 2014

Kraina Wiecznej Szczęśliwości

Znalazłam idealny dla  sposób na przedłużenie kolorowego lata.
  Wyprawa w to magiczne miejsce sprawia mi zawsze ogromną frajdę i wieeeele radości.
Zachowuję się tam jak oszalała nastolatka w galerii handlowej , poszukująca odjazdowych ciuchów.
Lecz dla mnie tym czarującym miejscem nie jest wielki moloch pełen fatałaszków, a ogromne pałacie wolnej przestrzeni , zieleni , kolorów i wspaniali ludzie.
Tym czarującym miejscem jest szkółka do której jeżdżę po byliny .
Zazwyczaj z każdym wyjazdem wiążą się śmieszne przygody, historie.
A to samochód padnie przed wyjazdem , a to zakupione kwiatki nie chcą się do auta spakować  i takie tam inne wariacje.
Moja radość jest jednak zawsze tak wielka , że nic nie jest w stanie popsuć mi nastroju.
  Szkółka mieści się w malowniczo położonej miejscowości Wipsowo.
Zawsze docieramy tam inną drogą , ostatnie kilometry  jadąc lasem.
Szyby w samochodzie opuszczam maksymalnie i wdycham całą sobą cudowny zapach lasu , zewsząd otacza nas jedynie cisza .
Błogo.
Z dala przez korony drzew przebijają się promienie słońca , to znak , że docieramy do celu.
Wyjeżdżając z lasu , w dole rozpościera się widok szkółki , ależ  mnie ten widok  cieszy.
Czy w deszczu , czy w słońcu tam zawsze jest przyjemnie.
Cisza.
W dali lasy, łąki , śpiewające ptaki , wędrujące słońce.
I te zapachy....
 Zazwyczaj nie mogę oderwać wzroku od tych wszystkich cudnych bylin . Jest t ich tam cała masa .
Mimo wszystko za każdym razem  "zawieszam" się na chwilę.
To miejsce działa na mnie w magiczny sposób.
Widoki zachwycają i sprzyjają głębszym przemyśleniom .
Zawsze dopada mnie tam jakaś refleksja.
     Łapie głęboki oddech i wracam o pracy.
   W takich miejscach nie panuję nad sobą.
Niestety nie myślę wówczas racjonalnie i przewidywalnie.
Zazwyczaj kończy się to tak , że  wracam do domu siedząc na fotelu po turecku , gdyż pod nogami jest upchana skrzynka z bylinami , na kolanach skrzynka z trawami . Cały samochód upchany do granic możliwości .
Ostatecznie nogi wyciągam na deskę rozdzielczą samochodu (bo któż wytrzyma w takiej pozycji godzinę). I z taką szczęśliwością wracam sobie do domu zajadając po drodze drożdżówkę z kefirem truskawkowym.
Oczywiście największy ubaw mam , kiedy mijają nas gdzieś po drodze samochody  .Wdiok musi być komiczny ..bose stopy w gąszczu roślin.
Czuję się jak psotne dziecko...cóż taka też byłam.
Zobaczcie , co przywlekłam parę dni temu .
W całym ferworze barw dominowały Ostróżki z serii Millenium , cudowny Sadziec purpurowy , Lobelia Queen Victoria , cudne Rudbekie , Jeżówki , Okazała Perovskia , Szałwia Blaukongin  i różowe Przetaczniki Rose Zwerg.




Perovskia atripicifolia

Rudbekia Cherokee Sunset

Echinacea Purpurea


Salvia Blaukongin i Veronica Rose Zwerg
Dodaj napis

Anemone Hybrida Whirl Wind

Echinacea Secret Love

Anemone Prinz Heinrich

Echinacea

Echinacea Tangerin Dream

Echinacea Cheyenne Spirit
Echinacea Guawa Ice

Echinacea

Delphinium Green Twist

Eupatrorium maculatum Artropurpureum


Lobelia Fulgens Queen Victoria
Szałwia i Przetacznik

Ostróżka


Anemone Prinz Heinrich


delphinium elatum Green Twist

Echinacea Secret Love


Phlox paniculata Becky Towe
....oj mogłabym tak bez końca.
I jak nie ustąpić im miejsca w samochodzie ?.
Chyba nic bardziej do nas nie przemawia , niż te wszystkie cudowne kolory....u schyłku lata...ciągle bajeczne.
Na długo wystarczy mi tej radości  , jaką dają.
I bardzo ważne .
Wielki szacunek i podziękowania  dla Państwa  Dąbrowskich za stworzenie tego cudownego miejsca .
 Ludzie tam maja tak piękne dusze jaki te kwiaty.
Dlatego są takie wdzięczne.
Cieszcie oczy razem ze mną .
Polecam byliny z tej wspaniałej krainy.
pozdrawiam Kate.

czwartek, 4 września 2014

Zieleń To Życie

....także moje .

Dni tak szybo płyną ...od trzech minut mamy czwartek , a moje pisanie i relacja z wystawy w proszku.
Jednak nie mogłam sobie  jej darować .

     W piątkowy poranek jedną ręka czyniłam zapiski o co i o kogo trzeba w domu zadbać, kiedy  mama wyrusza na łowy .
Drugą ręką czyniłam ściągawki , które stanowiska wystawowe mnie najbardziej interesują , z kim należałoby zamienić słów parę, trzecią ręką wrzucałam  do podróżnej torby  rzeczy, które zdawał się być potrzebne.
I w drogę.
Czego się spodziewałam , czego oczekiwałam. ?
Zdając sobie sprawę z tego , iż szkółkarze na wystawach eksponują najpiękniejsze okazy ze swoich hodowli , które w rzeczywistości w stacjonarnych  bazach nie są już tak cuuudowne , założyłam sobie , że największym sprawdzianem będzie krótka rozmowa , obserwacja , jaki mają kontakt z ludźmi , jaką mają wiedzę i serce do uprawianych przez siebie roślin.
Po części udało się.
Nie wszyscy z nich mają tylko mamonę w oczach .Z wielką sympatią i zaangażowaniem poświęcali mi czas , odpowiadając na interesujące mnie pytania.
A byli też tacy , którzy wywaleni tyłkiem do zwiedzających wystawę siorbali kawę , zajadając ciasteczka .Zatem odechciewało się.
Generalnie było bardzo miło .Spotkałam  także wielu wspaniałych sympatycznych zwiedzających .Wymienialiśmy opinie , uwagi ,  opowiadaliśmy o własnych  doświadczeniach.
W tym miejscu pozdrawiam przemiłego Pana z Sosnowca .Okazuje się, że szaleńcy pokonują niezłe odległości , by spotkać się w we własnym gronie.
A sama wystawa , ekspozycje?
W związku z tym , iż Warszawa to miasto , wielkie miasto z całą masą  przeróżnych ludzi o odmiennych stylach , gustach , ludzi nowoczesnych z ogromną wiedzą i potencjałem , doświadczeniem , myślałam sobie , że będę zaskoczona tzw.ogrodami pokazowymi .
Spodziewałam się też , że będzie zbudowanych kilka pokoi ogrodowych , gdzie podejrzę sobie najnowsze trendy , zobaczę  co modne jest  "w wielkim świcie ".
I wiecie co mnie zaskoczyło ?
Wszyscy (prawie ) kochają wieś , wiejskie rabaty , sielskie klimaty , ciepłe materiały , kolory faktury i struktury.
Niemal wszędzie dominowały byliny , krzewy charakterystyczne dla ogrodów wiejskich , cudne  liściaki , trawy , drewniane płotki , wiklinowe  meble, nostalgiczne drzewa .
Absolutnie nie było niczego szalonego typu szkło, metal, kolorowy plastik .
Przepraszam , może rzeczywiście nie ma w tym niczego szalonego , po prostu spodziewałam się bardziej ekspozycji w stylu miejskiego minimalizmu. Atu , ku mojemu zaskoczeniu niesamowity ferwor barw, kolorów i wiejskich walorów.
Poczułam się jak na swoim podwórku i w zasadzie " wielki świat " przestał straszyć.
Okazało się , że styl wiejski przestał być obciachowym.
Zobaczcie sami.
Wybaczcie mi fakt , iż tym razem pominę charakterystykę  prezentowanych roślin.
Czas goni , a mnie aż świerzbi , żeby pokazać Wam róże , które w
  zeszłym tygodniu wjechały do Atelier.
Poza tym w weekend Dożynki Gminne , więc pracy mam więcej.
Opowiem , opowiem ...niebawem.
A oto najistotniejsze...
fotorelacja z tegorocznej wystawy Zieleń To Życie.

























Oczywiście zdjęć jest cała masa , do znudzenia.
Wybrałam oczywiście te , na których zapisane są najpiękniejsze obrazy  jakie umiałam zdobić w tym całym szaleństwie , bo musicie wiedzieć , że przez moment oszalałam.
Fajnie było i śmiesznie , bo oczywiście nie odpuściłam sobie zakupów (delikatnych ) i dość komicznie wyglądałam wracając przez miasto z wielką topolą " Purple Tower " .
Wystawę generalnie polecam .
Warto było wybrać się do miasta.
Wróciłam z nową siłą , energią i zapałem do dalszej pracy.
I jeszcze jedno .
 Dziękuje Wam Kochane Dziewczyny .
Pozdrawiam  z kanapy .
Kate.


INFORMACJA

Statystyka

Obserwatorzy