Przedświąteczny czas bywa dla mnie kapryśny nastrojowo.
Rozmyślam i śmieje się , to płaczę za chwilę.
I wspominam i tęsknię .
Kłębek myśli.
Dziś jednak wspaniały dzień, wyjątkowy wieczór.
Czekam...
Czekam na bliskich .
Wigilia ...mmmm.
Nie wyobrażam sobie , bym mogłam być teraz gdzie indziej.
Sianko pachnie, na nim opłatek i czekamy na PIERWSZĄ GWIAZDKĘ.
Kochani ...
dziękuję Wam za wspólne bycie , za nasze wspaniałe spotkania , miłe słowa.
Wdzięczna jestem , za Waszą obecność.
Życzę Wam wymarzonych Świat , czasu dla siebie , bliskich i potrzebujących.
Wszystkiego Dobrego.
Kate.
...jest mój dom,mój ogród, moje szczęście. Tu kocham ,projektuję,krzyczę,pielęgnuję,płaczę i ciągle marzę. To miejsce pełne wspomnień,śmiechu,miłości i ciągłej walki. Tu za rogiem mam swój azyl, gdzie zawsze znajdę ukojenie. To mój OGRÓD - mały,ciasny ale własny. Zapraszam...
środa, 24 grudnia 2014
środa, 19 listopada 2014
I przyszła pora....
...która rozkłada mnie na łopatki.
Litości.
Potrzebuję pomocy .
Jak poradzić sobie z poczuciem ogromnej bezczynności?.
Raz mnie nosi , a drugi powala .
Sama nie wiem , co musi się wydarzyć, żeby wyrwać mnie ze stanu, który ogarnął mnie od tygodnia.
Wstać z łóżka ?
Ubrać się ?
Dzieci ?
Dom?
Papierologia ?
I co dalej, co jeszcze?
Nie.....
To zupełnie mnie nie mobilizuje, do niczego , konstruktywnego bynajmniej.
Popadłam w dziwną pułapkę.
To oczywiste , że na zewnątrz (w ogrodzie i Atelier) niewiele jest pracy , praktycznie wykonałam już wszystkie możliwe czynności , przygotowując rośliny do zimy.
Taras sprzątnięty , donice pochowane.
W ogrodzie bulwy, cebule wybrane, chore liście uprzątnięte.
Jesienne zmiany i nasadzenia mam już za sobą.
Kiedy to było?
Tegoroczna jesień trwa tak długo , że już w zasadzie tego nie pamiętam.
Atelier także wchodzi w okres spoczynku.
Ostatnie jesienne zamówienia zrealizowane , rośliny , które pozostały są już zadołowane, zakopcowane.
Czekamy na mrozy .
Kiedy tylko mocniej przyciśnie ,słomiane snopki pójdą w ruch.
Puki co , jest zbyt ciepło , nie chcę , by się zaparzyły.
Różaneczniki i azalie będą wymagały szczególnej troski.Muszę je osłonić od mroźnych wiatrów płynących ze szczerego pola i oczywiście przed zimowymi promieniami słońca.
Jesień nadal jest sucha i uboga w opady deszczu , więc pilnuje , by dostarczać im i nie tylko, wszystkim roślinom zimozielonym potrzebnych ilości wody .
W okresie zimowym wykańcza je zazwyczaj niedobór wody czyli susza fizjologiczna , spowodowana także niewłaściwym stosowaniem nawozów, a co za tym idzie zasoleniem gleby i ograniczeniem możliwości pobierania z niej wody.
Niechaj piją, piją , bo jak mroźna i długa będzie zima , nie wiadomo.
Przyznam , że kopanie i dołowanie donic doprowadzało mnie do szału.
Ciężko było-fizycznie.
Ale po kilku dniach odpoczynku i regeneracji sił mogłabym powtórzyć całą akcję, byle tylko mieć czynne zajęcie.
Teraz muszę wziąć się za siebie i sama przygotować się do nadejścia zimy.
Tak brakuje mi kolorów i blasku rozświetlonego nieba.
Natura ludzka dziwna jest , skomplikowana.
Kiedy grzało słońce i świeciło marudziłam.
Przy końcówce sezonu byłam już chyba zmęczona , bo wszystko zaczynało mnie irytować .
Wyjątkowość roślin, urokliwość, oryginalność.?
Wszystkie wydawały się być takie same, pospolite i zwyczajne.
Żadne ochy i achy.
Potem, przy okazji nostalgicznych dni Wszystkich Świętych i kolorowych polach chryzantem jakie zjechały do Atelier , trochę się ożywiłam.
Taki nietypowy zapach unosił się pośród donic z kwiatami. Zapach miodu , słodyczy , przełąmany nutą dziwnych piwnicznych i korzennych aromatów.
Nigdy wcześniej się nad tym nie skupiłam , może dlatego , że nie otaczały mnie takie ilości chryzantem.
Noce było mroźne(-7 stopni) , więc tymczasowo zbudowany tunel uratował nam kwiaty .
Pozostałe drzewka , krzewy , pnącza , róże , które nie były jeszcze zadołowane chowaliśmy za ścianą zbudowaną ze słomianych snopków.
Kwiaty floksa i zawilca przetrzymały do dzisiaj ,a forsycja Kumson zwariowała i zakwitła .
To były świetne dni .
Pełne słońca.
W wolnej chwila uwalałam się na snopki siana i cieszyłam lico ciepłem promieni słonecznych , kolorami i zapachem kwiatów.
U nas kojarzą się niezbyt radośnie , bo przypięto im miano nagrobnych kwiatów, a w innych kulturach są naturalnym symbolem szczęścia i długowieczności.
I mnie wyjątkowo dużo sprawiały szczęścia.
Niestety , dni pełne kolorów mamy już za sobą.
Za oknem szaruga .
Mimo to wlekę się do ogrodu , by choć popatrzeć na to , co zostało i czeka wraz ze mną na nowy sezon.
Z nieba sypie delikatne płatki śniegu , które po chwili topnieją .
Jest mokro , buro i ponuro.
Powinnam się wziąć za projekty .
Natchnienia i właściwego filingu brak.
Zazwyczaj jedynym ratunkiem , jak to u kobiety każdej chyba bywa , jest wyprawa na zakupy.
Oj tak.
Będą nietypowe.
Kolorowe kredki , pastele , cienkopisy . Nowa gumka i ołówek .
Mmmmm....uwielbiam ich zapach .Dobre kredki pachną drzewem.
Wspomnienie z dzieciństwa, kiedy znajdowałam je po choinką.
Choć kilka wielkich pudełek po czekoladkach upchane jest po brzegi wszystkim , co kolor z siebie daje , kupno nowych zawsze dale mi tyyyyle satysfakcji.
Jak z dzieckiem.
Tak cieszy mnie posiadanie nowych , że od razu siadam do rysowania.
Pomarudziłam , pomarudziłam.
Chyba trochę mi lżej.
Pora już chyba zwlec się z łóżka i zaplanować sobie dzień.
Oby zima minęła szybko i przyjemnie.
Wam i sobie tego życzę.
pozdrawiam serdecznie
Kate.
Litości.
Potrzebuję pomocy .
Jak poradzić sobie z poczuciem ogromnej bezczynności?.
Raz mnie nosi , a drugi powala .
Sama nie wiem , co musi się wydarzyć, żeby wyrwać mnie ze stanu, który ogarnął mnie od tygodnia.
Wstać z łóżka ?
Ubrać się ?
Dzieci ?
Dom?
Papierologia ?
I co dalej, co jeszcze?
Nie.....
To zupełnie mnie nie mobilizuje, do niczego , konstruktywnego bynajmniej.
Popadłam w dziwną pułapkę.
To oczywiste , że na zewnątrz (w ogrodzie i Atelier) niewiele jest pracy , praktycznie wykonałam już wszystkie możliwe czynności , przygotowując rośliny do zimy.
Taras sprzątnięty , donice pochowane.
W ogrodzie bulwy, cebule wybrane, chore liście uprzątnięte.
Jesienne zmiany i nasadzenia mam już za sobą.
Kiedy to było?
Tegoroczna jesień trwa tak długo , że już w zasadzie tego nie pamiętam.
Atelier także wchodzi w okres spoczynku.
Ostatnie jesienne zamówienia zrealizowane , rośliny , które pozostały są już zadołowane, zakopcowane.
w głębi abiela- pączki kwiatowe utrzymała do dziś,ciągle kolorowa |
na daglezję zawiesimy suszone jabłka (świąteczny prezent dla ptaków) |
warstwy ziemi ,świerkowych gałęzi i słomy |
różane kopce |
i zawilec przetrwał |
głogownik -nadal błyszczy |
itea ametykańskajest w świetnej formie-inne już dawno pogubiły liście |
Czekamy na mrozy .
Kiedy tylko mocniej przyciśnie ,słomiane snopki pójdą w ruch.
Puki co , jest zbyt ciepło , nie chcę , by się zaparzyły.
Różaneczniki i azalie będą wymagały szczególnej troski.Muszę je osłonić od mroźnych wiatrów płynących ze szczerego pola i oczywiście przed zimowymi promieniami słońca.
Jesień nadal jest sucha i uboga w opady deszczu , więc pilnuje , by dostarczać im i nie tylko, wszystkim roślinom zimozielonym potrzebnych ilości wody .
W okresie zimowym wykańcza je zazwyczaj niedobór wody czyli susza fizjologiczna , spowodowana także niewłaściwym stosowaniem nawozów, a co za tym idzie zasoleniem gleby i ograniczeniem możliwości pobierania z niej wody.
Niechaj piją, piją , bo jak mroźna i długa będzie zima , nie wiadomo.
Przyznam , że kopanie i dołowanie donic doprowadzało mnie do szału.
Ciężko było-fizycznie.
Ale po kilku dniach odpoczynku i regeneracji sił mogłabym powtórzyć całą akcję, byle tylko mieć czynne zajęcie.
Teraz muszę wziąć się za siebie i sama przygotować się do nadejścia zimy.
Tak brakuje mi kolorów i blasku rozświetlonego nieba.
Natura ludzka dziwna jest , skomplikowana.
Kiedy grzało słońce i świeciło marudziłam.
Przy końcówce sezonu byłam już chyba zmęczona , bo wszystko zaczynało mnie irytować .
Wyjątkowość roślin, urokliwość, oryginalność.?
Wszystkie wydawały się być takie same, pospolite i zwyczajne.
Żadne ochy i achy.
Potem, przy okazji nostalgicznych dni Wszystkich Świętych i kolorowych polach chryzantem jakie zjechały do Atelier , trochę się ożywiłam.
Taki nietypowy zapach unosił się pośród donic z kwiatami. Zapach miodu , słodyczy , przełąmany nutą dziwnych piwnicznych i korzennych aromatów.
Nigdy wcześniej się nad tym nie skupiłam , może dlatego , że nie otaczały mnie takie ilości chryzantem.
Noce było mroźne(-7 stopni) , więc tymczasowo zbudowany tunel uratował nam kwiaty .
Pozostałe drzewka , krzewy , pnącza , róże , które nie były jeszcze zadołowane chowaliśmy za ścianą zbudowaną ze słomianych snopków.
Kwiaty floksa i zawilca przetrzymały do dzisiaj ,a forsycja Kumson zwariowała i zakwitła .
To były świetne dni .
Pełne słońca.
W wolnej chwila uwalałam się na snopki siana i cieszyłam lico ciepłem promieni słonecznych , kolorami i zapachem kwiatów.
U nas kojarzą się niezbyt radośnie , bo przypięto im miano nagrobnych kwiatów, a w innych kulturach są naturalnym symbolem szczęścia i długowieczności.
I mnie wyjątkowo dużo sprawiały szczęścia.
Niestety , dni pełne kolorów mamy już za sobą.
Za oknem szaruga .
Mimo to wlekę się do ogrodu , by choć popatrzeć na to , co zostało i czeka wraz ze mną na nowy sezon.
Z nieba sypie delikatne płatki śniegu , które po chwili topnieją .
Jest mokro , buro i ponuro.
Powinnam się wziąć za projekty .
Natchnienia i właściwego filingu brak.
Zazwyczaj jedynym ratunkiem , jak to u kobiety każdej chyba bywa , jest wyprawa na zakupy.
Oj tak.
Będą nietypowe.
Kolorowe kredki , pastele , cienkopisy . Nowa gumka i ołówek .
Mmmmm....uwielbiam ich zapach .Dobre kredki pachną drzewem.
Wspomnienie z dzieciństwa, kiedy znajdowałam je po choinką.
Choć kilka wielkich pudełek po czekoladkach upchane jest po brzegi wszystkim , co kolor z siebie daje , kupno nowych zawsze dale mi tyyyyle satysfakcji.
Jak z dzieckiem.
Tak cieszy mnie posiadanie nowych , że od razu siadam do rysowania.
Pomarudziłam , pomarudziłam.
Chyba trochę mi lżej.
Pora już chyba zwlec się z łóżka i zaplanować sobie dzień.
Oby zima minęła szybko i przyjemnie.
Wam i sobie tego życzę.
pozdrawiam serdecznie
Kate.
niedziela, 21 września 2014
Kraina Wiecznej Szczęśliwości
Znalazłam idealny dla sposób na przedłużenie kolorowego lata.
Wyprawa w to magiczne miejsce sprawia mi zawsze ogromną frajdę i wieeeele radości.
Zachowuję się tam jak oszalała nastolatka w galerii handlowej , poszukująca odjazdowych ciuchów.
Lecz dla mnie tym czarującym miejscem nie jest wielki moloch pełen fatałaszków, a ogromne pałacie wolnej przestrzeni , zieleni , kolorów i wspaniali ludzie.
Tym czarującym miejscem jest szkółka do której jeżdżę po byliny .
Zazwyczaj z każdym wyjazdem wiążą się śmieszne przygody, historie.
A to samochód padnie przed wyjazdem , a to zakupione kwiatki nie chcą się do auta spakować i takie tam inne wariacje.
Moja radość jest jednak zawsze tak wielka , że nic nie jest w stanie popsuć mi nastroju.
Szkółka mieści się w malowniczo położonej miejscowości Wipsowo.
Zawsze docieramy tam inną drogą , ostatnie kilometry jadąc lasem.
Szyby w samochodzie opuszczam maksymalnie i wdycham całą sobą cudowny zapach lasu , zewsząd otacza nas jedynie cisza .
Błogo.
Z dala przez korony drzew przebijają się promienie słońca , to znak , że docieramy do celu.
Wyjeżdżając z lasu , w dole rozpościera się widok szkółki , ależ mnie ten widok cieszy.
Czy w deszczu , czy w słońcu tam zawsze jest przyjemnie.
Cisza.
W dali lasy, łąki , śpiewające ptaki , wędrujące słońce.
I te zapachy....
Zazwyczaj nie mogę oderwać wzroku od tych wszystkich cudnych bylin . Jest t ich tam cała masa .
Mimo wszystko za każdym razem "zawieszam" się na chwilę.
To miejsce działa na mnie w magiczny sposób.
Widoki zachwycają i sprzyjają głębszym przemyśleniom .
Zawsze dopada mnie tam jakaś refleksja.
Łapie głęboki oddech i wracam o pracy.
W takich miejscach nie panuję nad sobą.
Niestety nie myślę wówczas racjonalnie i przewidywalnie.
Zazwyczaj kończy się to tak , że wracam do domu siedząc na fotelu po turecku , gdyż pod nogami jest upchana skrzynka z bylinami , na kolanach skrzynka z trawami . Cały samochód upchany do granic możliwości .
Ostatecznie nogi wyciągam na deskę rozdzielczą samochodu (bo któż wytrzyma w takiej pozycji godzinę). I z taką szczęśliwością wracam sobie do domu zajadając po drodze drożdżówkę z kefirem truskawkowym.
Oczywiście największy ubaw mam , kiedy mijają nas gdzieś po drodze samochody .Wdiok musi być komiczny ..bose stopy w gąszczu roślin.
Czuję się jak psotne dziecko...cóż taka też byłam.
Zobaczcie , co przywlekłam parę dni temu .
W całym ferworze barw dominowały Ostróżki z serii Millenium , cudowny Sadziec purpurowy , Lobelia Queen Victoria , cudne Rudbekie , Jeżówki , Okazała Perovskia , Szałwia Blaukongin i różowe Przetaczniki Rose Zwerg.
....oj mogłabym tak bez końca.
I jak nie ustąpić im miejsca w samochodzie ?.
Chyba nic bardziej do nas nie przemawia , niż te wszystkie cudowne kolory....u schyłku lata...ciągle bajeczne.
Na długo wystarczy mi tej radości , jaką dają.
I bardzo ważne .
Wielki szacunek i podziękowania dla Państwa Dąbrowskich za stworzenie tego cudownego miejsca .
Ludzie tam maja tak piękne dusze jaki te kwiaty.
Dlatego są takie wdzięczne.
Cieszcie oczy razem ze mną .
Polecam byliny z tej wspaniałej krainy.
pozdrawiam Kate.
Wyprawa w to magiczne miejsce sprawia mi zawsze ogromną frajdę i wieeeele radości.
Zachowuję się tam jak oszalała nastolatka w galerii handlowej , poszukująca odjazdowych ciuchów.
Lecz dla mnie tym czarującym miejscem nie jest wielki moloch pełen fatałaszków, a ogromne pałacie wolnej przestrzeni , zieleni , kolorów i wspaniali ludzie.
Tym czarującym miejscem jest szkółka do której jeżdżę po byliny .
Zazwyczaj z każdym wyjazdem wiążą się śmieszne przygody, historie.
A to samochód padnie przed wyjazdem , a to zakupione kwiatki nie chcą się do auta spakować i takie tam inne wariacje.
Moja radość jest jednak zawsze tak wielka , że nic nie jest w stanie popsuć mi nastroju.
Szkółka mieści się w malowniczo położonej miejscowości Wipsowo.
Zawsze docieramy tam inną drogą , ostatnie kilometry jadąc lasem.
Szyby w samochodzie opuszczam maksymalnie i wdycham całą sobą cudowny zapach lasu , zewsząd otacza nas jedynie cisza .
Błogo.
Z dala przez korony drzew przebijają się promienie słońca , to znak , że docieramy do celu.
Wyjeżdżając z lasu , w dole rozpościera się widok szkółki , ależ mnie ten widok cieszy.
Czy w deszczu , czy w słońcu tam zawsze jest przyjemnie.
Cisza.
W dali lasy, łąki , śpiewające ptaki , wędrujące słońce.
I te zapachy....
Zazwyczaj nie mogę oderwać wzroku od tych wszystkich cudnych bylin . Jest t ich tam cała masa .
Mimo wszystko za każdym razem "zawieszam" się na chwilę.
To miejsce działa na mnie w magiczny sposób.
Widoki zachwycają i sprzyjają głębszym przemyśleniom .
Zawsze dopada mnie tam jakaś refleksja.
Łapie głęboki oddech i wracam o pracy.
W takich miejscach nie panuję nad sobą.
Niestety nie myślę wówczas racjonalnie i przewidywalnie.
Zazwyczaj kończy się to tak , że wracam do domu siedząc na fotelu po turecku , gdyż pod nogami jest upchana skrzynka z bylinami , na kolanach skrzynka z trawami . Cały samochód upchany do granic możliwości .
Ostatecznie nogi wyciągam na deskę rozdzielczą samochodu (bo któż wytrzyma w takiej pozycji godzinę). I z taką szczęśliwością wracam sobie do domu zajadając po drodze drożdżówkę z kefirem truskawkowym.
Oczywiście największy ubaw mam , kiedy mijają nas gdzieś po drodze samochody .Wdiok musi być komiczny ..bose stopy w gąszczu roślin.
Czuję się jak psotne dziecko...cóż taka też byłam.
Zobaczcie , co przywlekłam parę dni temu .
W całym ferworze barw dominowały Ostróżki z serii Millenium , cudowny Sadziec purpurowy , Lobelia Queen Victoria , cudne Rudbekie , Jeżówki , Okazała Perovskia , Szałwia Blaukongin i różowe Przetaczniki Rose Zwerg.
Perovskia atripicifolia |
Rudbekia Cherokee Sunset |
Echinacea Purpurea |
Salvia Blaukongin i Veronica Rose Zwerg |
Dodaj napis |
Anemone Hybrida Whirl Wind |
Echinacea Secret Love |
Anemone Prinz Heinrich |
Echinacea |
Echinacea Tangerin Dream |
Echinacea Cheyenne Spirit |
Echinacea Guawa Ice |
Echinacea |
Delphinium Green Twist |
Eupatrorium maculatum Artropurpureum |
Lobelia Fulgens Queen Victoria |
Szałwia i Przetacznik |
Ostróżka |
Anemone Prinz Heinrich |
delphinium elatum Green Twist |
Echinacea Secret Love |
Phlox paniculata Becky Towe |
I jak nie ustąpić im miejsca w samochodzie ?.
Chyba nic bardziej do nas nie przemawia , niż te wszystkie cudowne kolory....u schyłku lata...ciągle bajeczne.
Na długo wystarczy mi tej radości , jaką dają.
I bardzo ważne .
Wielki szacunek i podziękowania dla Państwa Dąbrowskich za stworzenie tego cudownego miejsca .
Ludzie tam maja tak piękne dusze jaki te kwiaty.
Dlatego są takie wdzięczne.
Cieszcie oczy razem ze mną .
Polecam byliny z tej wspaniałej krainy.
pozdrawiam Kate.
czwartek, 4 września 2014
Zieleń To Życie
Dni tak szybo płyną ...od trzech minut mamy czwartek , a moje pisanie i relacja z wystawy w proszku.
Jednak nie mogłam sobie jej darować .
W piątkowy poranek jedną ręka czyniłam zapiski o co i o kogo trzeba w domu zadbać, kiedy mama wyrusza na łowy .
Drugą ręką czyniłam ściągawki , które stanowiska wystawowe mnie najbardziej interesują , z kim należałoby zamienić słów parę, trzecią ręką wrzucałam do podróżnej torby rzeczy, które zdawał się być potrzebne.
I w drogę.
Czego się spodziewałam , czego oczekiwałam. ?
Zdając sobie sprawę z tego , iż szkółkarze na wystawach eksponują najpiękniejsze okazy ze swoich hodowli , które w rzeczywistości w stacjonarnych bazach nie są już tak cuuudowne , założyłam sobie , że największym sprawdzianem będzie krótka rozmowa , obserwacja , jaki mają kontakt z ludźmi , jaką mają wiedzę i serce do uprawianych przez siebie roślin.
Po części udało się.
Nie wszyscy z nich mają tylko mamonę w oczach .Z wielką sympatią i zaangażowaniem poświęcali mi czas , odpowiadając na interesujące mnie pytania.
A byli też tacy , którzy wywaleni tyłkiem do zwiedzających wystawę siorbali kawę , zajadając ciasteczka .Zatem odechciewało się.
Generalnie było bardzo miło .Spotkałam także wielu wspaniałych sympatycznych zwiedzających .Wymienialiśmy opinie , uwagi , opowiadaliśmy o własnych doświadczeniach.
W tym miejscu pozdrawiam przemiłego Pana z Sosnowca .Okazuje się, że szaleńcy pokonują niezłe odległości , by spotkać się w we własnym gronie.
A sama wystawa , ekspozycje?
W związku z tym , iż Warszawa to miasto , wielkie miasto z całą masą przeróżnych ludzi o odmiennych stylach , gustach , ludzi nowoczesnych z ogromną wiedzą i potencjałem , doświadczeniem , myślałam sobie , że będę zaskoczona tzw.ogrodami pokazowymi .
Spodziewałam się też , że będzie zbudowanych kilka pokoi ogrodowych , gdzie podejrzę sobie najnowsze trendy , zobaczę co modne jest "w wielkim świcie ".
I wiecie co mnie zaskoczyło ?
Wszyscy (prawie ) kochają wieś , wiejskie rabaty , sielskie klimaty , ciepłe materiały , kolory faktury i struktury.
Niemal wszędzie dominowały byliny , krzewy charakterystyczne dla ogrodów wiejskich , cudne liściaki , trawy , drewniane płotki , wiklinowe meble, nostalgiczne drzewa .
Absolutnie nie było niczego szalonego typu szkło, metal, kolorowy plastik .
Przepraszam , może rzeczywiście nie ma w tym niczego szalonego , po prostu spodziewałam się bardziej ekspozycji w stylu miejskiego minimalizmu. Atu , ku mojemu zaskoczeniu niesamowity ferwor barw, kolorów i wiejskich walorów.
Poczułam się jak na swoim podwórku i w zasadzie " wielki świat " przestał straszyć.
Okazało się , że styl wiejski przestał być obciachowym.
Zobaczcie sami.
Wybaczcie mi fakt , iż tym razem pominę charakterystykę prezentowanych roślin.
Czas goni , a mnie aż świerzbi , żeby pokazać Wam róże , które w
zeszłym tygodniu wjechały do Atelier.
Poza tym w weekend Dożynki Gminne , więc pracy mam więcej.
Opowiem , opowiem ...niebawem.
A oto najistotniejsze...
fotorelacja z tegorocznej wystawy Zieleń To Życie.
Oczywiście zdjęć jest cała masa , do znudzenia.
Wybrałam oczywiście te , na których zapisane są najpiękniejsze obrazy jakie umiałam zdobić w tym całym szaleństwie , bo musicie wiedzieć , że przez moment oszalałam.
Fajnie było i śmiesznie , bo oczywiście nie odpuściłam sobie zakupów (delikatnych ) i dość komicznie wyglądałam wracając przez miasto z wielką topolą " Purple Tower " .
Wystawę generalnie polecam .
Warto było wybrać się do miasta.
Wróciłam z nową siłą , energią i zapałem do dalszej pracy.
I jeszcze jedno .
Dziękuje Wam Kochane Dziewczyny .
Pozdrawiam z kanapy .
Kate.
Subskrybuj:
Posty (Atom)