piątek, 27 września 2013

kochać czy nie kochać plusy i minusy





Zimno, mokro .
No i za co niby  ją pokochać?
Za krople deszczu na nosie, przemoczone buty , skostniałe dłonie?
Za sznury odlatujących  żurawi?
Nie .
Zdecydowanie nie.
Kolory.......za to i owszem mogłabym jej podziękować.
Wyzywająca ,ognista  i nasycona .                   Odymiona , osnuta tajemnicą . Dojrzała i taka poważna.

Jesień.

Już jest.
I w sercu ....
......i na płocie

i

i na rabacie

bajecznie purpurowa.
Projektując ogród warto pamiętać o kwiatach , bylinach , krzewach , które niewątpliwie dzięki swym walorom kolorystycznym właśnie jesienią są najpiękniejsze i rozweselają te wszystkie szarości.
Róże wdzięczne o każdej porze roku , rozchodniki nieśmiertelne , aż do mrozów , wrzosy ukochane przez wszystkich i jakże zaczepne, aż proszą ,żeby do nich podejść i poczochrać tę puszystą czuprynę.
Winobluszcz latem pełni funkcje parawanu -zielonej ściany , oddzielając mnie od ulicznego zgiełku.
Teraz jest bardziej wymowny i dostojny i zauważalny. Przestał być anonimowym mieszkańcem mojego ogrodu.Krzyczy  cały sobą.                                


Owoce dzikiej róży niczym najcenniejsze korale przyciągają swój wzrok.
Latem delikatne różowe kwiaty  uczepione jeden przy drugim zapraszały , by usiąść w cieniu wielkiego krzewu , a teraz przyciągają bezwolnie .


A to Kroksomia  " Lucifrer" - potocznie zwana  mieczykiem  botanicznym.
Niezawodna nawet przy tak deszczowej pogodzie. Mieczyki niestety nie wytrzymały , kwiaty szybko zaczęły czernieć , a ona taka cudna i taka kolorowa.


Trochę słońca , pomarańczy , czy nie chciałoby się tańczyć?





Cynie, astry mieszkają chyba w każdym  wiejskim ogrodzie.
Ukochane przez  nasze babcie , mamy.
Niestety wiele przy nich pracy.
Wiosną wysiać w inspekty , podlewać , pikować.
I tak każdego roku .
No niestety , coś za coś.
Ogród to nie tylko przyjemność , ale i ciężka praca .
Mój kompost już przesiany  i rozsypany na rabatach kwiatowych.A u was jak przygotowania do zimowego snu i przyszłego sezonu  .



Cebule wszelkie  posadzone?


Mnie udało się wykorzystać słoneczne przedpołudnie .
W tym roku po raz pierwszy posadziłam Lilie.
Przy projektowaniu rabaty warto wykorzystać je jako tzw.wypełniacze.Świetnie prezentują się w towarzystwie traw ozdobnych , hebe , a także wśród hortensji ogrodowych.
Chociaż lilie generalnie lubią słońce (mówi się, że to kwiaty , które głowę maja w słońcu , a nogi w cieniu),to niektóre gatunki bujniej kwitną w półcieniu .Warto wówczas wkomponować je pośród  funkii i żurawek.
Miedzy ozdobnymi liśćmi będą prezentowały się korzystnie.

Zatem ,kiedy ta nasza cuuudowna jesień zbytnio nam doskwiera i przygnębia , to warto wykorzystać miło ten czas. Jeżeli już nie zawsze w ogrodzie , to choć myśląc o nim , planując , co możemy zrobić , jak i kiedy , by
przyszły rok w naszym ogrodzie był piękniejszy , przyjemniejszy.

A tęskniąc za nim pozwalamy sobie popuścić wodze wyobraźni i pomarzyć o romantycznej ławeczce, której ciągle nie mamy , o herbacianym zakątku , gdzie odpoczywamy , o niewielkim  placyku  wysypanym żwirem  lub wyłożonym płytkami , gdzie stoi maleńki stolik , a na nim talerz  grillowanych  pyszności.
I tak bez końca....
Zatem ...do roboty.
Słota szybko minie.
                                                                                                       
                                                                                                                         pozdrawiam  ciepło  Kate.


piątek, 20 września 2013

ogród warzywny-nowe wyzwanie

 
Spacerując po wirtualnym świecie blogerów całkiem niedawno odkryłam cudowny świat Kasi Bellingham.
To prawdziwa bajka być u niej , czytać i oglądać wszystko , co tworzy . Tyle tam miłości ,kolorów i smaków.
Jestem zauroczona .
     Kasia z wielkim zaangażowaniem propaguje ogrody warzywne i użytkowe , zarażając wszystkich swoją pasją.
Aż chciałoby się mieć choć hektar ziemi i czynić takie cuda.
     Puki co mój zagonek warzywny ma jakieś 50 m kwadratowych.
I nie bardzo jest się czym popisać.
Zazwyczaj wiosną wysiewam najbardziej pospolite warzywa .Buraki , marchew , pietruszkę , fasolę , koper  itp.
Lubię mieć wszystkiego po trosze , dla  zdrowia i własnej wygody.
Nigdy dotąd  nie odbierałam ogrodu warzywnego od strony artystycznej.  Warto się temu przyjrzeć.
                  Z zachłanności wykorzystuje każdy wolny kawałek ziemi na posadzenie choć paru główek kapusty , brokuły , kalafiora , chociaż 2 krzaków pomidorków koktajlowych.

Pomidorki  koktajlowe


 To samosiejki.
Ku mojemu zdziwieniu wzeszły z zeszłorocznych nasion , które przezimowały w gruncie z opadłych pomidorków i o dziwo są zdrowsze aniżeli odmiany kupione u ogrodnika.
Uprawa warzyw nie jest moja mocną stroną , i wiele rzeczy mnie zaskakuje, ale myślę , że dzięki Kasi się to zmieni.
W przeciągu długiej zimy zamierzam przestudiować jej zapiski i uczyć się nowej formy projektowania ogrodu - ogrodu warzywnego.
Kolejne wyzwanie.
Wracając do mojego mikro warzywniaka....trochę się pogubiłam...Bo mam tam totalny nieład.
 Tu por,a tam seler.....
A i parę krzaków truskawek się  też znajdzie , bo niby jak odbierać dzieciom przyjemność szabrowania owoców prosto z krzaka. Dosłownie misz -masz  .Pomieszanie z poplątaniem.
     Najprzyjemniej jest zawsze , gdy nastaje ten moment pierwszego smakowania nawet zwykłej , słodkiej marchewki , pierwszego pomidorka, soczystego  groszku.
Chłodnik z buraczanych młodych  liści , ze świeżą rzodkieweczką ,ogóreczkiem , koperkiem  i cebulką , to prawdziwe rarytasy na upalne dni.
  W tym roku po raz pierwszy pokusiłam się na eksperymenty.
Po trosze z ciekawości , a i za namową najmłodszego domownika.
Maciej uwielbia szpinak i miał ogromne marzenie uprawiać go w ogródku , a ja miłośniczka sałat , po udanych (pierwszy raz )zbiorach sałaty rzymskiej , pokusiłam się na wysianie sałaty dębolistnej  i roszponki.
Kiedy tylko zebraliśmy fasolę szparagową i zwolnił się kawałek ziemi , wysieliśmy szpinak i sałaty .I udało się.
 Dzięki temu możemy teraz cieszyć się ich smakiem.
Od wysiewu minęło jakieś 2,5 miesiąca i myślę , że wytrwają  z nami do przymrozków.



 Wysiew rzodkiewki też warto powtórzyć . Moja jest teraz dorodniejsza , aniżeli ta wiosenna . A i koperek z tegorocznych samosiejek  zaczyna znowu  wschodzić.
Taaaaka szkoda , że jesień  się zbliża.
Będzie mi brakowało moich ogrodniczych eksperymentów.
A najbardziej i tak będzie mi brakowało moich ukochanych kwiatów , i jak zwykle przez cały okres ogródkowego nic nie robienia , będę  planowała kolejne zmiany w ogródku.
A wiem już , co pora zmienić.
Maćkowa  piaskownica poszła w zapomnienie . Zaprojektuje tam stałe miejsce na grilla.Pora zakończyć z bieganiem z nim z kąta w kąt.
Zatem zobaczymy co przyniesie przyszły sezon....
......losie...,chyba z powodu tych deszczy dopada mnie jakaś nostalgia....
mam nadzieje, że piękna polska złota jasień jeszcze przed nami .
A babie lato....też będzie, i piękne słonce też będzie i owoce dzikiej róży będziemy zbierać razem.
Czekam......na mojej ławeczce...
          pozdrawiam Kate.

poniedziałek, 16 września 2013

codzienność

Klimat mojej Ogrodowej ulicy tworzą nie tylko kwiaty , ale i ludzie , specyficzni ludzie .
Trochę czasu minęło , zanim nauczyłam się życia tutaj , pogodziłam z mało idealnym światem , a przede wszystkim zaakceptowałam   , nauczyłam  się go i pogodziłam się z nim.
To wielopokoleniowe podwórko, które ma swój klimat i historię.
Historie rodzin i  wspomnienia ciągle żyją  na zdjęciach , a także przytaczane opowieściami moich sąsiadek, które  mieszkają tu od powojennych czasów .Czasami nie jest tu wesoło, ale bez tych wszystkich ludzi nie byłoby takiego klimatu , wielkiego wspólnego domu , który polubiłam.
Każdą historię tworzą ludzie , każdy inny ,wyjątkowy.
A" barwnych ptaków " tej ulicy mamy wielu .Podwórkowi wymiatacze.
Niestety ostatnio przyszło nam pożegnać jednego z nich.
A , że śmierć kilkanaście dni temu dotknęła także  moją rodzinę , zadając nam wszystkim cios i ból , zabierając bliską osobę , którą wszyscy kochaliśmy , to niestety rozważanie nad swoim życiem spędza mi ostatnio sen z powiek.
Kim być , jak żyć , żeby zostawić po sobie ciepłe wspomnienia?
Nasz podwórkowy  sąsiad -Mieciula -jak go wszyscy zwali , żył po swojemu . Sam ze sobą , w czterech ścianach , bez prądu , bez ciepłej wody , ubezpieczenia , kredytów itp. I chyba szczęśliwy . Zazwyczaj uśmiechnięty , monotonnie i rytualnie powtarzając każdego ranka swe ulubione czynności .Bo choć bez pralki żył , to nigdy nie czuć było od niego  ni biedy , ni lenistwa . Czyściutki , ogolony , zawsze pieczołowicie prał swoje zdobyte ubrania na ławeczce pod domem , wykorzystując do tego wodę , szczotkę i mydło.A ile było przy tym radości i podśpiewek.
Ileż to razy musiałam zamykać okno o 4 rano ,  kiedy  to skacowany wstawał o wschodzie słońca i rozmawiał ze swoim czarnym kotem.Bo ten czarny parchaty kot i kartonik to byli jego prawdziwi przyjaciele.Wierni i niezawodni .
Mimo tego całego anturażu , którego z resztą  się nie wstydził  , był z niego dobry człowiek.
Życzliwy i uczynny dla wszystkich , a zwłaszcza dla ludzi starszych .Zawsze honorowy , uczciwy i szczery.
Lubiliśmy go wszyscy . Niejednokrotnie w cieple wieczory , przez dzieląca nas siatkę , prowadziliśmy długie i zabawne dyskusje . Dla sąsiadki piweczko , dla siebie pudełeczko .
Ja grzebałam się w swoich kwiatkach przed tarasem , a on  z umiłowaniem  podlewał ogórki , ziemniaki, rzodkiewkę.Odsiewał po raz kolejny sałatę , która po raz  kolejny zdeptała nasza ukochana Pni Helenka. Każdy nawet najmniej wtajemniczony bywalec naszego podwórka zna klimat układów ogródkowych z Panią Helenką .Zadzierać nie warto, lepiej przemilczeć . I tak tez robił.....oj wielokrotnie..milczał ,a joby sadził pod nosem.
Uwielbiał mieć słuchaczy .Kiedy wzięło go na wspomnienia godzinami , do utraty sił mógł opowiadać o szaleństwach swego życia ,o kobietach , które wielbił.
  Miesiąc temu za płotem zapadła cisza i Mietek zapadł się pod ziemię .Zaginał po jednej z gminnych biesiad i niestety znaleziono go martwego.
Szkoda , nikt nie wie jak to się stało , czy prawdy się dowiemy?
Mam tylko nadzieję , że nikt nie zrobił mu świadomie krzywdy , nie zasłużył na to.
Wczoraj pojawiła się rodzina  ,  w przeciągu paru godzin całe życie Mietka spakowali w foliowe worki i wyrzucili na śmietnk.
Zamknęli za sobą drzwi i odjechali . Został tylko czarny kot.
I jeszcze coś pozostało -wspomnienie- ciepłe wspomnienie o  szczęśliwym  człowieku , który mimo swych wyborów życiowych i trudnego  życia  zapisze się na zawsze w historii naszej ulicy.
   A to parę kwiatów ogrodowych zakątków z naszej ulicy .Zawsze było tu pięknie i zielono. Z czasów dzieciństwa pamiętam dopadający z pola zapach rzepaku. A  marchewka rosnąca niegdyś w babcinym ogrodzie była najsłodsza na świecie. Kwiaty  wypielęgnowane są  doświadczoną i spracowaną dłonią Pani Moniki . Mimo swoich lat każdego ranka , kiedy wszyscy jeszcze śpią ona rozprawia ze swoimi kwiatami.
Komosa należy do naszej Pani Helenki , ta kobieta to ma krzepę.
Myślę , że jeżeli i ja dożyję  tak pięknego wieku (90 lat) , a moja miłość do grzebania we wszystkim ,co zielone nie przeminie , to kolejne pokolenie rosnące na naszej ulicy i mnie  także okrzyknie ogrodowym kretem.

 Podsumowując......jak żyć?
Myślę, że w miarę po swojemu , dla ludzi i wśród ludzi.
Czasami robiąc małe uczynki na długo można zapisać się w pamięci innych .  A to za ciepłą marmoladę , a to za bukiet pachnącego kopru , a to za kilka krzepiących słów w chwili słabości lub za zwykły uśmiech.
Nikt z nas nie zabierze ze sobą na tamten świat ani majątków , ani złota , a często walcząc po trupach o ten dobrobyt zapominamy o tych , którzy żyją z boku . Zapominamy o ludziach.
A wówczas i o nas nikt nie wspomni.
I na co to wszystko było?


INFORMACJA

Statystyka

Obserwatorzy