Bardzo brakowało mi codziennych spacerów , odwiedzin i picia porannej kawy w Waszym towarzystwie .
Niestety dzień jest zbyt krótki , by pogodzić wszystkie czynności i obowiązki.
Atelier puki co pochłonęło prawie całe moje życie.
I absolutnie nie jest to narzekanie, wręcz przeciwnie wielka radość i spełnienie.
Jest fajnie.
Początki zawsze są trudne, zwłaszcza te organizacyjne.
Biurokracja i wszelkie sprawy rozliczeniowe pochłaniają drugie tyle cennego czasu , który jednak wolałabym wykorzystać w bardziej przyjemny sposób.
A ostatni czasy poza różnymi czynnościami typu podlewanie, pielenie, koszenie, przycinanie itp, każdą wolną chwilę spędzałam nad stworzeniem strony internetowej dla Zielonego Atelier .Oczywiście nie sama , a przy pomocny niezastąpionego Pana Romana.
Chwalę się.
O....
Łatwo nie było , zdecydowanie bardziej lubię nasze blogowe zapiski.
Na szczęście ten zbyt trudny dla mnie temat jest już poza mną .I tu wielkie ukłony i podziękowania dla niezwykle cierpliwego człowieka . Nie było mu ze mną łatwo.Oj nie.
Poza tym wszystkim , co trudne , spotykają mnie same przyjemności. Życzliwość ludzka, nowe znajomości miłe spotkania , powroty .
W deszczowe dni i zimne ciepła miska zupy z rąk sąsiadki , innego dnia naleśniczki z wiejskim twarożkiem , to słodka bułka , to karpa wielkiej paproci pod płotem do adopcji zostawiona .Transakcja wymienna z Panią Elą , która mi w dzieciństwie pieluchy zmieniała. Doniczka lawendy za kostkę wiejskiego masełka i twarogu .I jak jej nie kochać?.
I Wojtek , który codzienne zagląda sprawdzić jak się mamy tzn.ja i moje rośliny.
Z zakupami musiał niestety zwolnić , bo zaczęło to wyglądać po trosze jak nałóg , a i Renatka nasza zaczęła krzywo na nas patrzeć.
Za to efekty w postaci przecudnego ogrodu są niesamowite.Oby każde objawy nałogu tak właśnie wyglądały.
Niebawem zabiorę Was tam i pokażę piękne okazy różaneczników , azali , jakie wyhodował u siebie.Udało mi się w odpowiednim momencie zapisać to na fotografiach. Jest miłośnikiem roślin kwaśnolubnych i żywym przykładem tego , że i w naszym klimacie można je uprawiać.
Dobrze mi tu w moim Atelier.
Mam już wiernych gości , którzy chętnie powracają na zakupy po poradę i pomoc.
Miło być potem gościem w ich ogrodzie , wspólnie spacerować , słuchać opowieści o każdej posadzonej roślinie, przy tym o życiu , które przemija , siorbać wspólnie smakowitą kawę , pracować , a potem wracać do domu z uczuciem szczęścia, że własną pracą i osobą można dać drugiemu człowiekowi tyle radości.
I tak dni mijają.
Różności zielone przewijają się przez ręce.
To co przemarzło na początku maja cudownie odżyło, dostało sił witalnych i cieszy kolorem kwiatów, liściem.
Każdego ranka , kiedy cisza jeszcze miła jest dla duszy , spaceruję pośród wszystkich zielonych i oglądam , liczę młode liście, które się pokazują, zbieram opadłe , trochę pogłaszczę , pogadam , dopieszczę.
Pokażę Wam , co najwięcej radości daje.
Miałam całą masę przeróżnych powojników ze szkółki Clematis Marczyński.
Oczywiście największym powodzeniem cieszyły się te pospolite kolorowe wielkokwiatowe.
Udało mi się przekonać klientów do cudownych odmian powojników z rodzaju bylinowych, zadarniających. Dla siebie ocaliłam jeden , oczywiście wiadomo w jakim kolorze , to najmniejszy i najpiękniejszy artysta świata.
CLEMATIS LITTLE ARTIST |
fot.Kate. |
fot.Kate - Little Arist |
A to urodziwe i tajemnicze powojniki z grupy Integrifolia
Arabella -fot. Kate. |
Arabella -powojnik bylinowy - fot.Kate |
Arabella i róża błyszcząca- świetny duet - fot.Kate |
Arabella to urocza roślina - kwitnie przez całe lato
(czerwiec-październik) obsypana masą kwiatów zmieniających barwę z
fioletowej na niebieską, rozjaśnionych białymi pręcikami. Ma pędy
wzniesione, nie czepiające się podpór (podobnie jak róże pnące).
Pozostawiona bez podpór płoży się po ziemi. Ładnie przeplata się z
innymi roślinami. Odporna. Szczególnie przydatna jako roślina okrywowa
lub tarasowa.
Zakochałam się także w innych kwiatach .Zobaczcie to Elf.
Sami widzicie , że to cudowna , intrygująca odmiana. Latem pokrywa się masą
małych (średnicy 4-5 cm), dzwonkowatych kwiatów, złożonych z czterech,
wywiniętych na zewnątrz działek, białych wewnątrz, a różowolila na
zewnątrz. Pręciki różowo białe, słupki czarne . Kwitnie od czerwca do
września, najobficiej w lipcu i sierpniu. Osiąga wysokość 2m. Podpór
czepia się ogonkami liściowymi. Szczególnie przydatna do uprawy przy
ogrodzeniach, altanach, pergolach i różnych podporach ogrodowych, w
pobliżu ścieżek, by móc z bliska oglądać kwiaty ...
Zakochałam się także w innych kwiatach .Zobaczcie to Elf.
Elf- fot.Kate |
Elf -fot.Kate |
Zostały już tylko dwie doniczki , nie wiem jak ja się z nimi rozstanę. Jeżeli jeszcze coś ukradkiem wyniosę do ogrodu nie obędzie się to bez kolejnych uwag i komentarzy najbliższych.
Oszaleję.
Może nikt nie zauważy tego , że znowu pojawiło się coś nowego.
Mam z tym problem.
Generalni ciężko mi się rozstawać z niektórymi roślinami , a przecież sprowadzam je właściwie po to , by znajdowały nowych właścicieli i cieszyły ich oczy.
Teraz zaczął kwitnąć Grochodrzew włochaty czyli Robinia szczeciniasta. Trudno przejść obok niej obojętnie , więc kiedy ktoś się jej przygląda i cmoka na widok cudnych różowych kwiatów robi mi się gorąco.
Walczę z tym , a raczej ze sobą.
To jak z oddaniem kociaka lub psiaka do adopcji. Chyba rozumiecie.
Wracając do powojników .
Lemon Beauty fot.Kate |
pąki Lemon Beauty Fot.Kate |
Powyżej Lemon Beauty .
Dorasta do wysokości 2-3 m. Podpór czepia się ogonkami liściowymi.
Mrozoodporna i mało wymagająca. Lubi miejsca dobrze oświetlone, ale nie
gorące. Znosi półcień. Szczególnie przydatna do sadzenia przy
ogrodzeniach, podporach ogrodowych, kamieniach, starych pniach, krzewach
liściastych lub iglastych. Może być stosowana jako roślina okrywowa. Kwiatów i pąków jest całe mnóstwo.
Anita fot.Kate |
To Anita -Szczególnie przydatna do uprawy przy wszelkiego rodzaju wysokich
konstrukcjach, ogrodzeniach, altanach, pergolach; jako roślina osłonowa,
do maskowania brzydkich budowli oraz do wspinania się po wysokich
krzewach, drzewach czy pniach zamarłych drzew.
Bardzo obficie kwitnie od lipca do września. Pąki kwiatowe przewisają i
są kremowobiałe. Kwiaty są białe, wypełnione złocistymi pręcikami.
Początkowo lekko przewisają , ale w pełnym rozkwicie otwierają się do
góry. Pięknie przeplata się pomiędzy zimozielonymi krzewami .
Teraz czekam aż zakwitnie Rooguchi i Sir Trevor Lawrence.
Będzie niespodzianka.
Trochę wydłużyło mi się to pisanie , ale tyle chciałabym Wam opowiedzieć.
Post zaczęłam pisać parę dni temu , zwłaszcza ukradkiem w Atelier między wizytami klientów.
W miedzy czasie jeździłam po byliny.I też jest o czym opowiadać i pokazywać.
Cudownie było chodzić po szkółce położonej gdzieś jakby na końcu świata , w dole pośród lasów i łąk .Dojechaliśmy tam w trakcie ulewnego deszczu .
Było bosko.Oczywiście z parasolką nad głową w wodzie po kostki latałam po zagonach z bylinami , a po deszczu ...orzeźwiająca aura , śpiew ptaków i te widoki.
Ale o tym następnym razem.
I jeszcze tak szybciutko nie pokażę Wam cudowne liście .Liściaki kocham tak samo jak kwiaty , niczego im nie brakuje.Zobaczcie tylko jak ogromne są to liście .Chowa się pod nimi cała moja dłoń , a że od szpadla i motyki oderwana , do drobnych nie należy.
To liście.... zgadniecie czyje ...?
Jejku , jak się cieszę , że wróciłam.
Pozdrawiam Was gorąco...wracajcie do mnie.Kate.