I tak po świątecznym biesiadowaniu , wspólnym byciu i głośnym byciu , uciekam myślami i sobą w kont domu zupełnie niechcący popadając w zadumę .
Telefon , mój nieodzowny towarzysz i rejestrator doskonale zapamiętał jak wyglądał niemalże cały rok.
Bo na nim to właśnie setki dni zapamiętane.
Dni , które jak się teraz okazuje w tym całym pośpiechu uciekły na chwilę w zapomnienie.
Z uśmiechem na twarzy powracam teraz do tych zdjęć.
I ogromnie cieszę się, że są.
Dają tyle radości i wiary , że niebawem znowu będzie się coś działo.
Mało mnie było w tym roku w sferze blogowej.
Mało się tu działo , mało ogrodu było, mało Atelier .
Czyli życia mego mało.
Fakt.
A wszystko to wina tylko tego, że doba ma zaledwie 24 godziny , i każdy swego się domaga.
Że od wiosny do późnej jesieni cisza wokół mnie zapada tylko wówczas , kiedy głowa ze zmęczenia bezwolnie opada , to na poduszkę późna nocą , to w hamaku , kiedy przysiadam z zamiarem odpoczynku , to w samochodzie , kiedy wracam zmęczona i szczęśliwa z ulgą na sercu - ufff.... plan dnia w 1000% zrealizowany.Udało się.
Jak się okazało cały sezon przeleciał migiem.....
Tak szybko to wszystko się działo .
Bałam się, kiedy przychodziło otwarcie sezonu , a tu ból jego zakończenia dopadł mnie szybciej niż myślałam .
Było przedwiośnie....
i wiosna była...
z końcem marca zakwitło Abeliophyllum koreańskie
Pachniało cuuudownie...migdałami , sama nie wiem czym , ale warto było pielęgnować krzew cały rok .
Obsypany kwieciem , cieszył oczy jeszcze na długo przed żółtym wiosennym kwieciem forsycji.
Potem było cieplej...
i cieplej ...
Kwitły tulipany, migdałki, skalnice ....majowy zawrót głowy ...kolorowe szaleństwo.
I potem się już zaczęło....rzepaki , bzy ....pachniało , aż bolało .
To czerwcowe kwitnienie Miss Canada.
Przecudny prawda?
Poniżej aranżacja cienistego zakątka przed Atelier .To jedyny kawałek ziemi w , gdzie mogłam schować się przed palącym słońcem , zatem musiało być przytulnie.
W moim otoczeniu powojnik Lemon , runianka japońska Roseum , hortensja Polar Bear , rodgersja , funkie Fire Island,Blue Expresion , Patriot ,rozchodnik Chocolade, fuksja i begonie .
Daliśmy radę, choć nie było łatwo.
nazwy odmiany nie przypomnę sobie, a szkoda , gdyż ta zupełnie nie boi się październikowych przymrozków |
czerwiec w ogrodzie był bajeczny
Królowały piwonie , za nimi kosaćce , powojniki , potem jaśminowiec
W Atelier też było wesoło...
Historie pączkowe były już na blogu .
Największe sensacje wzbudzały wszelkie kwitnące okazy.
Np.Grochodrzew włochaty. Tegoroczne zdobycze udały nam się.
Inności różności wszelkie też były.
Ale ja w tym roku wyjątkowo uwagę skupiłam na różach.
Dzięki autorce bloga POD NIEBEM SZEROKIM , która ma tych kwiatów u siebie całe mnóstwo postanowiłam i ja udomowić kilka nie tylko w Atelier ale i w ogródku swoim.
alchymist |
alchymist |
loiuse odier |
raubritter |
louise odier |
raubritter |
tip top |
dame de coeur |
tip top |
tip top |
tip top |
apricot nectar |
apricot nectar |
Oczywiście są to tylko moje wybranki , a do wyboru a Atelier było całkiem sporo , zwłaszcza pośród odmian róż angielskich i historycznych .
Na pierwszych zdjęciach jest przecudna Alchymist -to róża pnąca.Nie mam tylko pewności , czy nie pomyliłam fotografii z Charles Austin -różą angielską.
W pierwszej fazie rozwoju kwiatów są bardzo do siebie podobne , choć ta druga ma bardziej postrzępione płatki .Ale ,że nie jestem jeszcze ekspertką w tej materii , mogłam się pomylić.
Sadzonki rozmnażane własnoręcznie również się ukorzeniły , przyjęły w miejscu docelowym , nawet zakwitły zatem wiem , że walory kwiatowe odziedziczyły po "matce" .
Zobaczymy co pokarze przyszły rok.
Były też metamorfozy .
pierwsza wizyta koniec maja |
tworzenie nasypów -26 czerwca |
przygotowanie terenu 5 lipca |
lipiec 2015 |
aleja lipowa 50m.7-8 lipca |
brzozy ,derenie ,pęcherznica 30m-10 lipca |
brzozy ,derenie ,pęcherznica -40 m11-12 lipca |
skarpa z trawami i bylinami -50m-13 lipca |
skarpa trawy i byliny 8.09. |
skarpa trawy i byliny 8.09 |
nasadzenia przed domem 10.09 |
26.09. planownie przed domem...posadziliśmy uff.. |
przymiarki koniec września |
Ino walka z pogodą zrobiła swoje ...w deszczu nie było chętnego do zrobienia zdjęć.
Może przy najbliższej okazji w trakcie powiedzmy zimowej aury i tym razem gościnnych spacerów po ogrodzie będzie chwila na kilka zdjęć.
Bo w ferworze kolejnych planów i rozmyśleń bądź zachwytów zdarza mi się pominąć ten istotny fakt.
Byli u mnie także goście .
nicienie - żerowły w fasolniku - wytępiłam je dopiero preparatem na mrówki ,naturalne metody niestety nie działały |
ptaszyna zmęczona upałem wpadła do Ateleir |
a nietoperz chciał napić się deszczówki z beczki...uratowany |
Wycieczki były różne , bliższe i dalsze.
Na jednej z nich , właśnie w nastroju totalnego zwariowania , zauroczenia i oszołomienia zapomniałam o wszystkim , o tzw. " bożym świecie ", i okazało się o rzeczach ważnych , mianowicie o uwiecznianiu tysięcy pięknych roślin , zakątków, aranżacji .
Mój telefoniczny aparat nie ujrzał tym razem światła dziennego.
Oprzytomniałam na końcu , na samym końcu wycieczki po ogrodzie pokazowym Państwa Szmit , który mieści się przy wspaniałej szkółce w Ciechanowie.
Polecam , polecam te doznania każdemu.
Poświęćcie sobie dzień i wybierzcie się zwiedzić to cudowne miejsce.
Fajowo było także na tegorocznej wystawie ZIELEŃ TO ŻYCIE.
Znalazłam kilka ciekawostek , pomacałam , poczytałam i pocieszyłam oczy tym co lubię najbardziej .
Aranżacje ogrodów pokazowych były niesamowite tego roku.Myślę,że pośród kilku prezentacji, każdy znalazł coś w swoim guście.
3 kolory :biały niebieski i zielony -dla mnie bomba |
naturalistyczne aranżacje ...przepiękne |
minimalizm , który daje ukojenie |
zaprzyjaźniona szkółka |
podglądaliśmy realizacje odcinka do programu...to dopiero jest robota |
kraina wiecznej szczęśliwości |
piękna brzoza karłowa golden treasure -stoisko szkólka Szmit |
najpiękniejsza z brzóz Doorenbos |
Skoro były targi ,to znaczy , że już mamy wrzesień. A co we wrześniu było u mnie słychać? Praca jak zwykle . Nic nadzwyczajnego . Ogród warzywny do ogarnięcia , umarlaki po upalnym sierpniu do wycięcia. Były wrzosy , kolorowe liście . I przyszedł październik , a z nim trochę słońca i kolorów. Oczary zwariowały , mimo wszystko byłam bardzo szczęśliwa z tego powodu. hm...chryzantemy. Najpiękniejszy akcent jesieni. A potem to już same smuteczki były. Okropny listopad , dołowanie,sprzątanie. Szybko minęło tych kilka pięknych miesięcy . Podsumowując rok 2015 śmiało i bez nadmiernej przesady , stwierdzam , że rok był piękny. Dziękuję za to wszystko . Wspaniała praca , wspaniali ludzie , nowe doznania , odkrycia , bycia i niebycia. Poza tym wszystkim moje zwyczajne życie , pośród przyjaciół , rodziny , moje marzenia , spełnienia ...to wszystko nadal mam , jest w zasięgu ręki i bicia serca. A to jest najważniejsze. I nadal wstaję i chodzę ...dałam radę. Za to też dziękuję. Za siłę i wsparcie dziękuję , którą mam od Was . Dzisiaj wiem , że wszystko co musi się udać , zaczyna się od serca , z miłości i dla WAS życzę , aby i Waszym życiem kierowała miłość. Do następnego. Pozdrawiam Kate. |