poniedziałek, 16 września 2013

codzienność

Klimat mojej Ogrodowej ulicy tworzą nie tylko kwiaty , ale i ludzie , specyficzni ludzie .
Trochę czasu minęło , zanim nauczyłam się życia tutaj , pogodziłam z mało idealnym światem , a przede wszystkim zaakceptowałam   , nauczyłam  się go i pogodziłam się z nim.
To wielopokoleniowe podwórko, które ma swój klimat i historię.
Historie rodzin i  wspomnienia ciągle żyją  na zdjęciach , a także przytaczane opowieściami moich sąsiadek, które  mieszkają tu od powojennych czasów .Czasami nie jest tu wesoło, ale bez tych wszystkich ludzi nie byłoby takiego klimatu , wielkiego wspólnego domu , który polubiłam.
Każdą historię tworzą ludzie , każdy inny ,wyjątkowy.
A" barwnych ptaków " tej ulicy mamy wielu .Podwórkowi wymiatacze.
Niestety ostatnio przyszło nam pożegnać jednego z nich.
A , że śmierć kilkanaście dni temu dotknęła także  moją rodzinę , zadając nam wszystkim cios i ból , zabierając bliską osobę , którą wszyscy kochaliśmy , to niestety rozważanie nad swoim życiem spędza mi ostatnio sen z powiek.
Kim być , jak żyć , żeby zostawić po sobie ciepłe wspomnienia?
Nasz podwórkowy  sąsiad -Mieciula -jak go wszyscy zwali , żył po swojemu . Sam ze sobą , w czterech ścianach , bez prądu , bez ciepłej wody , ubezpieczenia , kredytów itp. I chyba szczęśliwy . Zazwyczaj uśmiechnięty , monotonnie i rytualnie powtarzając każdego ranka swe ulubione czynności .Bo choć bez pralki żył , to nigdy nie czuć było od niego  ni biedy , ni lenistwa . Czyściutki , ogolony , zawsze pieczołowicie prał swoje zdobyte ubrania na ławeczce pod domem , wykorzystując do tego wodę , szczotkę i mydło.A ile było przy tym radości i podśpiewek.
Ileż to razy musiałam zamykać okno o 4 rano ,  kiedy  to skacowany wstawał o wschodzie słońca i rozmawiał ze swoim czarnym kotem.Bo ten czarny parchaty kot i kartonik to byli jego prawdziwi przyjaciele.Wierni i niezawodni .
Mimo tego całego anturażu , którego z resztą  się nie wstydził  , był z niego dobry człowiek.
Życzliwy i uczynny dla wszystkich , a zwłaszcza dla ludzi starszych .Zawsze honorowy , uczciwy i szczery.
Lubiliśmy go wszyscy . Niejednokrotnie w cieple wieczory , przez dzieląca nas siatkę , prowadziliśmy długie i zabawne dyskusje . Dla sąsiadki piweczko , dla siebie pudełeczko .
Ja grzebałam się w swoich kwiatkach przed tarasem , a on  z umiłowaniem  podlewał ogórki , ziemniaki, rzodkiewkę.Odsiewał po raz kolejny sałatę , która po raz  kolejny zdeptała nasza ukochana Pni Helenka. Każdy nawet najmniej wtajemniczony bywalec naszego podwórka zna klimat układów ogródkowych z Panią Helenką .Zadzierać nie warto, lepiej przemilczeć . I tak tez robił.....oj wielokrotnie..milczał ,a joby sadził pod nosem.
Uwielbiał mieć słuchaczy .Kiedy wzięło go na wspomnienia godzinami , do utraty sił mógł opowiadać o szaleństwach swego życia ,o kobietach , które wielbił.
  Miesiąc temu za płotem zapadła cisza i Mietek zapadł się pod ziemię .Zaginał po jednej z gminnych biesiad i niestety znaleziono go martwego.
Szkoda , nikt nie wie jak to się stało , czy prawdy się dowiemy?
Mam tylko nadzieję , że nikt nie zrobił mu świadomie krzywdy , nie zasłużył na to.
Wczoraj pojawiła się rodzina  ,  w przeciągu paru godzin całe życie Mietka spakowali w foliowe worki i wyrzucili na śmietnk.
Zamknęli za sobą drzwi i odjechali . Został tylko czarny kot.
I jeszcze coś pozostało -wspomnienie- ciepłe wspomnienie o  szczęśliwym  człowieku , który mimo swych wyborów życiowych i trudnego  życia  zapisze się na zawsze w historii naszej ulicy.
   A to parę kwiatów ogrodowych zakątków z naszej ulicy .Zawsze było tu pięknie i zielono. Z czasów dzieciństwa pamiętam dopadający z pola zapach rzepaku. A  marchewka rosnąca niegdyś w babcinym ogrodzie była najsłodsza na świecie. Kwiaty  wypielęgnowane są  doświadczoną i spracowaną dłonią Pani Moniki . Mimo swoich lat każdego ranka , kiedy wszyscy jeszcze śpią ona rozprawia ze swoimi kwiatami.
Komosa należy do naszej Pani Helenki , ta kobieta to ma krzepę.
Myślę , że jeżeli i ja dożyję  tak pięknego wieku (90 lat) , a moja miłość do grzebania we wszystkim ,co zielone nie przeminie , to kolejne pokolenie rosnące na naszej ulicy i mnie  także okrzyknie ogrodowym kretem.

 Podsumowując......jak żyć?
Myślę, że w miarę po swojemu , dla ludzi i wśród ludzi.
Czasami robiąc małe uczynki na długo można zapisać się w pamięci innych .  A to za ciepłą marmoladę , a to za bukiet pachnącego kopru , a to za kilka krzepiących słów w chwili słabości lub za zwykły uśmiech.
Nikt z nas nie zabierze ze sobą na tamten świat ani majątków , ani złota , a często walcząc po trupach o ten dobrobyt zapominamy o tych , którzy żyją z boku . Zapominamy o ludziach.
A wówczas i o nas nikt nie wspomni.
I na co to wszystko było?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

INFORMACJA

Statystyka

Obserwatorzy