Jak się
okazuje napisanie relacji z 24
Międzynarodowej Wystawy Zieleń to Życie , nie jest wcale tak prosta
sprawą , a to za przyczyną cudownej aury , która nijak mi w tym pomaga.
Słonce
cudowne, błękitne niebo , klucze żurawi nad głową , kotka przyjaciółka stale u
boku .
I jak tu rezygnować z tych przyjemności
na rzecz zamknięcia się w czterech ścianach ,
wyłączenia beztroski i luzu
, a ponownego uruchomienia szarych komórek
, które po ostatnich pracach nad projektami trochę są wyeksploatowane.
Podejmuje
próbę.
Kolejną z resztą , a od Targów minęło już kilkanaście dni.
Zobaczymy ,
co z tego wyjdzie.
Można bowiem
zauważyć , że odwykłam po trosze od pisania swoich blogowych historii .
To zapewne za
przyczyną tego, iż inne ogrodowe historie powstawały przy tworzeniu książek
projektowych .
Nie ma co
ukrywać , to po ludzku , tak po prostu nazywa się zmęczeniem materiału.
Ot i prosta przyczyna.
Zatem,
wracając do moich wystawowych ekscytacji.
Zachwycona
jestem jak zwykle, bo i jak może się nie zachwycać człowiek , który kocha wszystkie
rośliny, a było ich tam całe mnóstwo.
Wypatrzyłam
nawet kilka ciekawostek , bynajmniej dla mnie.
DEREŃ COUSA WHITE DUSTED |
FOTERGILLA BLUE MINT |
DŁAWISZ LITTLE WOODY |
JARZMIANKA STAR OF MAGIK |
moja maleńka ukochana brzoza |
Porównując
ogólne wrażenie do lat ubiegłych , to brakowało mi najbardziej ogrodów
pokazowych , które budowane są przed halami targowymi.
Tego roku
powstałą jedna aranżacja przestrzenna , która bardziej skupiała się chyba na
elementach architektonicznych : ściany , podesty , basen .Roślinności było tam
niezbyt dużo , zatem mnie osobiście miejsce nie zachęcało do spoczynku i
wypoczynku. Chyba bardziej czułam się jak we wnętrzu muzealnym , aniżeli
ogrodowym.
Po prostu wiało chłodem , a ja jednak wolę , kiedy się coś dzieje.
W samym sercu
wystawy czułam się zdecydowanie lepiej.
Oglądając szkółkarskie prezentacje materiału ,
stanowisko po stanowisku , zauważyłam , że w tym roku nasze krajowe szkółki
zdecydowanie mniej mają w ofercie roślin kwitnących .
Nie ma co
ukrywać , ten sezon był ciężki.
Kapryśna
pogoda , to słonce to deszcz.
Dni upalne – choć czasami tego lata , noce z kolei zimne .
Wichury , gradobicia , to wszystko zapewne jest przyczyną tego, że nie było tak
kolorowo i szałowo , jak na przykład w roku ubiegłym.
Generalnie
widać było różnicę miedzy wystawcami z np. Holandii , którym klimat
sprzyja , a naszym krajowym.
Po latach nauczyłam
się to wyłapywać.
Znając naturę
poszczególnych roślin nie trudno zorientować się , jak były hodowane ,
skoro teraz kwitną , a w naturze jej
kwiaty mamy tylko we wspomnieniach . Nie ma na nich śladu styczności z otwartym
niebem , wiatrem itp.
Podziwiam
szaleńców, którzy z odwaga dokonują zakupy tak prowadzonych roślin.
Być może mieszkają
w cieplejszych regionach kraju i rozhartowane już rośliny zdążą się jednak zadomowić pod gołym niebem zanim przyjdzie
zima.
Zaburzony jednak cykl rozwoju rośliny to poważna
sprawa, zatem bądźcie ostrożni i nie dajcie się ponieść szaleństwu , które mimo
wszystko się udziela.
I tak
spacerując oglądałam, podziwiałam, macałam, wąchałam.
W pamięci
utkwiły mi dwa szkółkarskie stanowiska , a mianowicie jak każdego roku Szkółka
Szmit
, która ma bogatą i zróżnicowaną ofertę oraz Szkółka Byliny Dąbrowscy .
Dużo różanych nowinek
było w ofercie handlowej szkółki Hajdrowscy oraz na stanowisku Szkółki Clematis Źródło Dobrych Pnączy.
Zapach kwiatów unosił się w powietrzu.
Stworzenie
pięknej aranżacji przez rodzinę Szmitów nie jest chyba niczym trudnym , jeżeli
ma się w ofercie piękne drzewa , krzewy , byliny , trawy itp.
Zatem nie byłam tym zaskoczona. Jak co
roku utrzymują się w bezpiecznym klimacie i otoczeniu swojej ławeczki ,
płoteczków , zmieniając tylko kilka
detali.
Tego roku w całej aranżacji
przestrzennej uwagę przyciągały wielkie ceramiczne donice, w których pływały
piękne kwiatostany georginii. Do tego stalowe , proszkowo malowane owady w
rdzawym kolorze - kolorystycznie -ciepło ogrodu jesiennego.
Korale
szczepionej kaliny , bordowe rajskie
jabłka, wielkie głowy hortensji bukietowych , trawy , piękne chmury kwiecia
werbeny patagońskiej i wszędzie dla kontrastu jasne plamy z kompozycji derenia Sibirica Variegata.
Uwielbiam je
i cieszę się , że zdobywają z roku na
rok większą popularność już nie tylko jako roślina żywopłotowa .
Zupełnie inna
historia wydarzyła się w Szkółce Byliny Dąbrowscy.
Jak sama
nazwa mówi w swojej ofercie posiadają jedynie byliny.
Wielką sztuką
było stworzenie tak cudownej aranżacji , pisząc przy tym krótka historie,
której autorem mógł być każdy z osobna. Bohaterami tej całej bajki były przepiękne drewniane
lalki .
Kiedy
ujrzałam te całą zielona scenerię
zbudowaną jedynie z bylin jakie posiadają w swojej ofercie handlowej , miałam
wielką ochotę zamienić się także w drewniana postać i spojrzeć na zielony gąszcz z jej
perspektywy.
Czas jakby
zatrzymał się w miejscu , świat magii , ich cały świat . Dziki i
tajemniczy.
Krzywe wieże , domeczki , ławeczki , koneweczki.
Salvador Dali chyba maczał palce w całej tej koncepcji.
Wielkie brawa
za pomysł.
Zachwycały także Miliny Szkółki Olszewscy
Choć potrzymałam .W naszym klimacie trudno doczekać się takich kwiatów.
Oczywiście
wzrokiem wszędzie poszukiwałam swoich ukochanych brzóz Doorenbos.
Nie znalazłam tak
wielkich , żebym mogła się przytulic jak w poprzednim roku.
Ale za to
była piękna katalpa , robinia , choina kanadyjska .
Aaaaa….
Zapomniałabym
się pochwalić kolejnym już nabytkiem autorstwa Pana Witolda Czuksanowa.
Na targach
miał premierę jego kolejny kalendarz .
Nie
darowałabym sobie takiej starty, mając okazje do krótkiej wymiany zdań i
pamiątki w postaci autografu.
W końcu przed
laty to w towarzystwie Pana Witolda
spędzałam przed telewizorem każdy sobotni lub niedzielny poranek , chłonąc całą
jego wiedzę .
Przemiły
człowiek , z wielka cierpliwością znosił swoje fanki.
I ja nawet dostałam uśmiech
do wspólnej fotografii.
Byli też oczywiście medaliści.
Pierwsze miejsce.
Drugie miejsce
trzecie miejsce
I tak to zupełnie niezauważalnie minęło sobotnie przedpołudnie w towarzystwie setek ludzi i tysięcy roślin.
Czy warto było gnać taki szmat drogi ?
Oczywiście .
Polecam , to bardzo miła forma relaksu.
pozdrawiam
Kate.
Pięknie napisane, a zachwyt i pasję czuć w każdym słowie.Może i mi się uda kiedyś wyruszyć na targi:) Pozdrawiam serdecznie Ania
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńWitaj Aniu .
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci za odwiedziny i miłe słowa.
A na wystawę wybierz się koniecznie.
Polecam.
I choć oczywiście czepić się można wielu rzeczy , to , kiedy wybieramy się na taka imprezę z pewnym zamiarem, zawsze wyjdziemy z niej z pełnym sercem i uśmiechem na twarzy.
Ja osobiście zdecydowanie wolę ostatni dzień , otwarty dla wszystkich.Podczas dni dla gości branżowych jest trochę sztywno, czuję się skrępowana.
Ostatniego dnia atmosferę tworzą także ludzie .
Pasjonatów jest wielu , zatem można spotkać nie jedną bratnią duszę, porozmawiać, wymienić doświadczenia , a to też jest bardzo ważne.
Zatem -do zobaczenia - w przyszłym roku.
Pozdrawiam Kate.
Przyganiał kocioł garnkowi ;) A gdzie się było od marca, że mnie upominasz? ;) Żartuję, tak naprawdę, to bardzo mi miło, że zauważyłaś moją nieobecność i zostawiłaś ślad. A przyczyna nieobecności bardzo prozaiczna - brak aparatu i ogród! który pochłonął mnie tego lata baaardzo. Naprawa aparatu przedłuża się już na 3 miesiąc i żal mi, że cały piękny sezon został nie uwieczniony na zdjęciach. I że nie będzie materiału do myślenia zimą o zmianach. Na wystawie byłam, Ciebie nie widziałam, chociaż zachwycałam się tymi samymi stoiskami co Ty. U Szmitów stałam cierpliwie w kolejce po derenia kousa Cappuccino - niestety, ktoś mi go zgarnął sprzed nosa :)Wychodząc o 17-ej miałam wielki niedosyt i dużą dawkę szczęścia :) Uściski :)
UsuńCo za miła niespodzianka.
OdpowiedzUsuńTak bardzo się cieszę i dziękuję,że się odezwałaś.
To dziwne.
Nie poznałyśmy się jeszcze osobiście , a Twoje długie milczenie wzbudzało u mnie niepokój.
Ciesze się,że to ogród tak Cię pochłoną .Choć przyznam ,że szkoda nie zobaczę co się w nim dzieje.
Jak tam sadziec się miewa tego roku?
Mój ogród natomiast woła o pomstę do nieba.
Wszędzie mnie pełno ,a we własnym praca kończy się na planach i swobodnym hamakowym zwisie.
Na wszystko przyjdzie pora.Jestem tego pewna.
Baaaardzo dziękuję Ci za miłą wizytę.
pozdrawiam .
K.
a z targów ewakuowałam się przed 16 ,zanim zaczęło się totalne szaleństwo.
szkoda ,że się nie spotkałyśmy .
może w przyszłym roku?
A cóż to za kolejna cisza na tym pięknym blogu? Mamy czekać znowu do marca? ;)
OdpowiedzUsuńObiecuję poprawę.
OdpowiedzUsuńSłowo.