I mnie wprowadził w osłupienie fakt , że nie wiedziałam nic , ale to absolutnie nic o istnieniu Ogrodów Pałacowych w Kozłówce.
Tak to w życiu bywa czasem , że potrzeba zmusza nas do różnych , dziwnych wyjazdów.
I mnie tak poniosło naprędce na Lubelszczyznę , w okolice Lubartowa.
Zupełnie obce to dla mnie tereny , ludzie , kultura . Więc tak sobie delikatnie obserwowałam okolice podróżując każdego ranka samochodem jako pasażer.
Za każdym razem , kiedy przejeżdżaliśmy nieopodal Kozłówki dostawałam skrętu szyi , odwracając się za pięknymi widokami dobiegającymi z dala. Wzrok chyba każdej przejeżdżającej osoby przyciągały wspaniałe zespoły pałacowe.
I tak wyglądało to parę dni .Pochłonięta wówczas innymi obowiązkami odpuściłam sobie dociekania historii tychże obiektów .A , że niestety pora roku taka nie inna , walory kolorystycznie nie przemówiły do mnie i nie dały żadnych podpowiedzi o możliwości istnienia w tymże miejscu tak ciekawego ogrodu i parku.
Chyba nie muszę Wam opowiadać ze szczegółami jak mocno skoczyło mi ciśnienie , kiedy już w drodze powrotnej w pociągu , walcząc ze zmęczeniem i napadającą mnie sennością zaczęłam grzebać w internecie i szukać informacji na temat historii rezydencji Zamoyskich , i odkryłam fakt , że przy tych cudownych zabytkach żyją także piękne ogrody.
Długa to była chwila , puki ochłonęłam.
Zaczęłam w duchu uspokajać się faktem , że mamy przecież przedwiośnie , a tam raczej parę dni po ostrej zimie i śnieżnych nawałnicach (na Lubelszczyźnie) i niestety jest to pora roku , kiedy każdy ogród śpi i niekoniecznie można podziwiać go w pełnej okrasie.
Tylko dzięki temu złość na siebie i nie tylko siebie minęła.
Ponoć ogród do dziś zachował swój dawny układ. Na dziedziniec rezydencji, od zachodu, prowadzi neobarokowa brama, wykonana w początku XX wieku . Narastające stopniowo ku górze budynki, połączone esowatymi murami , i nadają bryle pałacu monumentalności.
Od strony wschodniej rozpościera się ogród nawiązujący jeszcze w swych podziałach do renesansowego układu kwaterowego, którego głównym elementem jest salon z symetrycznie ukształtowanymi parterami, obwiedzionymi opaskami z bukszpanów i róż. W głębi salon ten staje się nieco węższy, z półkoliście zakończonym parterem. W bezpośrednim sąsiedztwie pałacu znajduje się fontanna .W wieku XX park rozszerzono w kierunku północnym, gdzie urządzono bażantarnię oraz we wschodnim, która nawiązując do tradycji miała być zwierzyńcem. Dziś w dawnej bażantarni znajdują się woliery, w których hodowane są te piękne ptaki łowne.
Na śródleśnych polanach urządzono plac piknikowy z rożnem i miejscem do biesiadowania zaś nieco dalej plac zabaw dla najmłodszych gości Kozłówki. Zacisznym kątem" tonącym od wiosny do jesieni w kwiatach jest rosarium usytuowane w części północnej zespołu pałacowego.
Ogród i posiadłość z lotu ptaka.
I tak można by bez końca .
Ciekawostką jest fakt , że mimo tak wielu lat istnienia ogrodu i parku , one nie śpią.
W 2012 roku , odbył się tam Międzynarodowy Land Art Festiwal .
Miłośnicy sztuki i natury tworzyli tam własne dzieła z gałęzi , kory , kamieni , wykliny.
Artyści jako materiał wykorzystali wyłącznie to , co ofiarowała im przyroda , z szacunkiem do natury i ekologii.
Świetna sprawa , więcej możecie sobie poczytać na ich oficjalnej stronie.
Mam nadzieję, że więcej takich imprez zdobędzie popularność .
Ja niestety mogę już sobie tylko powzdychać.Ominęło mnie wiele przyjemnego , ale nadrobiłam zaległości , doczytałam , obejrzałam i przekazuję dalej . Gdyby i was kiedyś palec boży pokierował w tamte strony , zwłaszcza w okresie letnim , nie wykręcajcie szyi w samochodzie , a walnijcie kierowcę nie raz i nie dwa , zatrzymajcie auto i wybierzcie się na dłuuuuuugi przyjemny spacer.
Warto .
Jednych kręcą pałace , innych ogrody , a tam w Kozłówce znajdziecie i to i to.
pozdrawiam serdecznie już z mego domowego zacisza i życzę udanych wypraw , gdziekolwiek i kiedykolwiek się znajdziecie.
ps. dla wtajemniczonych .
Ze swojej podróży przywiozłam cudowny zasuszony pompon - kwiatostan platanu klonolistnego.
Powędrował już na półeczkę z pamiątkami obok dwucentymetrowych dzbanuszków ręcznie malowanych , biletu z koncertu Stinga , kieliszków po babci Anieli , pudełeczka na sekrety i wielu innych dupereli bliskich memu sercu.
Bardzo ciekawie napisałaś. Podobają mi się szczególnie wielokolorowe róże. W pewnym sensie są chaosem kolorystycznym, ale jakim pięknym! Jest tyle ciekawych miejsc, o których warto pisać, które warto polecać. U nas to ja siedzę za kierownicą, więc każdy wyjazd jest wyjazdem "okołoogrodowym". Pozdrawiam serdecznie, będzie mi miło gościć Cię na moich blogach,
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
m.
Myślę,że taki chaos kolorystyczny był w tym przypadku przez projektantów zaplanowany.Tak monumentalne pałace i pałacie zieleni wymagają czasem odrobiny szaleństwa.Mnie i tak wydaję się tam być trochę smutno.Więcej kwiatów, więcej!!!
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci bardzo za miłe odwiedziny i zaproszenie w Swoje progi.Z miłą chęcią skorzystam.Pozdrawiam serdecznie.Kate.
Kocham Pałac w Kozłówce, chociaż akurat ogrody ze swoimi ostrymi barwami i regularnymi nasadzeniami są dla mnie najmniej ciekawym elementem założenia. Ale do wnętrz wróciłabym z największą radością :)
OdpowiedzUsuń